środa, 25 lutego 2015

"Orzechowy Uśmiehc" rozdział III



Rozdział III
„Dom”

 Przepraszam że tak późno, ale... komputer to złom i utrudnia mi pracę na każdym kroku...Postaram się wszystko nadrobić. 

Lekki pisarz All~
         Lekcje w końcu się skończyły. Mateusz i Maks wyszli przed całą placówkę i już kierowali się w stronę przystanku autobusowego, gdy na ich drodze stanęli jego znajomi.
         - Może pójdziecie z nami na miasto? – zapytała Jagoda.
         - Nie. – odpowiedział szybko i stanowczo orzechowłosy. Trójka nastolatków spojrzała lekko wrogo na świadka, który widząc to, schował się za ręką Mateusza. Jego ochroniarz położył mu dłoń na głowie i głaskając go, sprawił że się uspokoił. – Już wszystko?
         - Zapominasz o swoich przyjaciołach!? – zdenerwował się Tomek
         - O kim?  - zakpił orzechowłosy.
         - Ty suko… - powiedział wściekłym tonem brunet. – Kim jest ten cały Olaf? Co!? – chłopak złapał rękę świadka i dość mocno zaciskając przyciągnął do siebie. Mateusz nie wiele myśląc odpiął kaburę i szybkim strzałem trafił Tomka. Dziewczyny pisnęły a ten natychmiast puszczając blondyna padł na ziemię. Orzechowłosy łapiąc anorektyka przeszedł pomiędzy „znajomymi”. Brunet wił się na ziemi z bólu, a dziewczyny nie wiedziały co mają zrobić. Jedynie Celina odwróciła się za orzechowłosy. Zdążyła wykrzyczeć tylko przez łzy.
         - Skurwielu… - po czym znów zaczęła plątać się nad Tomkiem.
         Maks był dość przestraszony obecną sytuacją. Cały czas szedł za zdenerwowanym Mateuszem. W końcu zatrzymali się na przystanku a orzechowłosy przykucnął przed świadkiem. Z delikatnym uśmiechem przetarł mu łzy.
         - Nic ci nie jest? – zapytał dość łagodnie.
         - Nie… przepraszam…
         - Za co? – zapytał zdziwiony Mati.
         - No bo… prze zemnie pokłóciłeś się z przyjaciółmi…
         - To nie są moi przyjaciele… - odpowiedział dość chłodno. – Dobra, choć, jest nasz autobus. 

         W pojeździe byli dość cicho. Siedzieli na podwójnym miejscu, a Maks widocznie zmęczony usypiał. Mateusz uważnie obserwował go i wszystkich w autobusie. W razie czego musiał być gotowy do działania. Ale nie raz po prostu zapatrywał się w zasypiającą twarz blondyna. W końcu dojechali do celu. Powoli wysiedli z autobusu. Ulice na tym „pustkowiu” były praktycznie puste. A do przejścia było jeszcze ze sto metrów. Mati westchnął i przykucnął przed Maksem.
         - Choć, zaniosę cię.
         - Co? – chłopak lekko się zrumienił. – Dam radę…
         - Wyglądasz jakbyś miał zaraz usnąć… Choć, nie marudź.
Blondyn cały czerwony oparł się o plecy orzechowłosego, który złapał jego nogi i wstał. Mati musiał przyznać że albo świadek rzeczywiście jest tak leki albo od silny. Bądź co bądź ruszył z nim do domu. 

         Po marszu w końcu dotarli do celu. A raczej dotarł, bo jedynie Mateusz szedł. Czuł spokojny senny oddech Maksymiliana na swoich plecach, strasznie go uspokajało. Delikatnie położył go na wersalce w salonie. Pokój był dość duży i z jednej strony ozdobiony różnymi obrazami, a z drugiej była postawiona czarna meblościanka. Mateusz przykrył go jeszcze kocem po czym ruszył do kuchni. Na szczęście z niej był doskonały widok na salon. Pomyślał o obiedzie, ale co mógł zrobić? Nie wiedział nic o tym co je Maks i w ogóle co toleruje. Może ma jakieś alergie? Może jest weganem? Pytań jest wiele, ale odpowiedzi zero. Chłopak spał, a orzechowłosy nie chciał go budzić. Westchnął przegranie i nalał do szklanki soku jabłkowego i usiadł naprzeciwko „śpiącej królewny”. Wyjął z plecaka lekturę i popijając napój postanowił skończyć książkę. 

         Nastał wieczór, a nagłe burczenie brzucha blondyna „obudziło” Mateusza znad książki. Spojrzał na lekko zaspanego chłopca który podniósł się do pozycji siedzącej. Ten z zażenowaniem patrzył na ochroniarza, który jak zwykle puścił mu przelotny uśmiech.
         - Głodny?
         - Troszeczkę…
         - Jest… - orzechowłosy spojrzał na zegarek. – dziewiętnasta, wow… Na obiad za późno… może jakaś kolacja?
          - Tak! – wykrzyczał z uśmiechem, próbując wyjąć rękę z rękawa. W końcu mu się to udało i widać w końcu było jego dłonie. Jak szli do domu to jego ochroniarz odwiną mu rękawy.
         - Co jemy? – zapytał wstając z fotela. Idąc do kuchni dał znak ręką, by blondyn szedł za nim.
         - Może płatki? – zapytał siadając na krześle, w małej jadalni umieszczonej w kuchni. Uważnie obserwował każdy krok i ruch orzechowłosego. A to grzebał w szafce, potem w lodówce, cały czas coś robił.
         - Poduszki toffie, kukurydziane czy czekoladowe kulki? – zapytał w końcu wkładając talerz z mlekiem do mikrofalówki. To co ona potrafi można porównywać z cudami. Jej fale po prostu niszczyły atomy wywołując ciepło. Mateusz uważał tylko że z mikrofalówki nie nadaje się jeść ziemniaków i kotletów. Według niego miały okropny, plastikowy smak. Wyjął podgrzany talerz i położył go przed blondynem.
         - Czekoladowe kulki. – odpowiedział z uśmiechem, a jego ochroniarz nasypał do talerza płatków. Usiadł naprzeciwko niego z nową szklanką soku.
         - Naprawdę jesteś synem mafiozy?
         - No… mój tata jest szefem… - odpowiedział biorąc do ust łyżkę za łyżką.
         - I dlaczego chcesz przeciwko niemu zeznawać…?
         - Tata robi dużo złego… chce też żebym ja robił… nie chce tego.
         - Ach… rozumiem… dobry z ciebie chłopak, Maks. – uśmiechnął się do niego wywołując u blondyna lekkie zarumienię. – A to całe nieprzystosowanie do życia? Naprawdę?
         - No… w domu zawsze ktoś mnie ubierał, przygotowywał mi jedzenie, pomagał mi podczas kąpieli.
         - Ooo… - wziął łyk po czym rozszerzył źrenice. – Zaraz, to znaczy że ja też mam ci w tym wszystkim pomagać!?
         - No… przepraszam… - uśmiechnął się przepraszająco. – To problem?
         - Nie…nie… - Orzechowłosy zaczął w myślach powtarzać jedną formułkę „pistolet”. – Dam sobie radę.
Maks wziął kolejną łyżkę kiedy nagle się zakrztusił i uderzył ręką o talerz. Ten mimowolnie niczyjej woli obrócił się i wylał całą swoją zawartość na blondyna. Ten lekko pisną i odskoczył od stołu, kiedy orzechowłosy odskoczył ze swojego miejsca łapiąc światka.
         - O Boże Maks… nic ci nie jest?
         - Nie… tylko pobrudziłem siebie i twoją bluzę… - powiedział smutno.
         - Nie martw się… - ochroniarz poczochrał chłopca po głowie. – Ją się wypierze. Ale chyba trzeba cię umyć…
         - A…a bałagan?
         - Posprzątam jak cię umyję… ech… choć – podał mu rękę z uśmiechem, ten ją złapał i już po chwili znajdowali się w łazience. Mateusz szybko zdjął marynarkę, kaburę i podkoszulek. Cały czerwony Maks patrzył na lekko wyrzeźbione ciało orzechowłosego, po czym zobaczył jak on zdejmuje spodnie i rzuca je na kupkę ubrań. Stanął w samych bokserkach i przypatrzył się blondynowi.
         - No, nie rozbierasz się?
         - Em… no…
         - Ech… - orzechowłosy przykucnął przed chłopcem i rozpiął mu bluzę, od razu wrzuca ją do pralki. Zaczął rozpinać białą koszule, blondyn z lekkim rumieńcem pozwolił mu na to, jak i sam zaczął to robić. Już po chwili Mateusz zdjął spodnie wraz z bielizną chłopca. Wstał i sam się rozebrał. Uśmiechnął się do chłopca i wszedł z nim do dużej kabiny prysznicowej. Śmiejąc się i co chwile coś mówiąc zaczęli się myć. Mati wtarł w głowę blondyna szampon.
         - Zamknij oczy… - Orzechowłosy wziął słuchawkę prysznica i spłukał pianę. Dał młodemu gąbkę i korzystając z drugiej sam się umył. Blondyn uważnie śledził jego ruchy… i ciało, po czym robił dokładnie to samo. W końcu spłukali całe mydło i wyszli z kabiny. Mati zaczął po jednym dniu nie postrzegać Maksa jako kogoś do ochrony, a tak naprawdę jak młodszego brata. Wytarł go bardzo dokładnie, po czym zrobił to samo ze sobą.
         - Mój ojciec dał ci jakieś ubrania… albo coś? – blondyn pokręcił głową zaprzeczając. – Ech… załóż swoje majtki… dam ci podkoszulek… do jutra przetrwamy, co nie?
         - No. – odpowiedział z uśmiechem, po czym z uśmiechem zrobił to co mu powiedział ochroniarz. Po czym poszedł „na ślepo” do pokoju Mateusza. Natomiast ten chłopak ubrał bokserki i rzucił czysty czarny podkoszulek na blondyna. Ten założył to z lekkim oburzeniem na twarzy.
         - Nie musiałeś rzucać…
         - Ale chciałem. – uśmiechnął się.
         - No dobra…
         - Umiesz rysować, prawda? – zapytał siadając obok niego.
         - No… - zarumienił się. – tak trochę…
         - Mogę zobaczyć? – blondyn pokiwał głową i wyjął ze swojego plecaka szkicownik. Pokazał dość perfekcyjny rysunek twarzy Mateusza, którym ten się zachwycił.
         - Jesteś niesamowity!
         - N…naprawdę?
         - Tak, masz talent!
         - Nie… ja po prostu… lubię rysować… - uśmiechnął się a orzechowłosy poczochrał go po włosach. Posiedzieli jeszcze chwile rozmawiając aż w końcu nastała pora snu. Mateusz pokazał świadkowi jego pokój po czym przed snem, podwiną jego włosy z czoła i je cmoknął. Uśmiechnął się i odesłał go do pokoju.

2 komentarze:

  1. No to trochę przesada, powierzanie tak młodemu człowiekowi ochrony ważnego świadka, powierzenie mu paralizatora to już niezłe nagięcie, ale zastosowanie go w szkole bez konsekwencji to już fantasy. Ciekawe co jeszcze wymyślisz bo nie wiem czy obracam się w realnym świecie czy jakiejś bajce:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek marzy że ktoś powie co sadzi o opowiadaniu, czy mu się podoba a tu mówienie co przesadziłem *teatralnie wzdycha*

      Usuń