niedziela, 22 lutego 2015

"Orzechowy Uśmiech" Rozdiał II



Rozdział II
Nie ciekawa sytuacja

Tak to napisałem patrze, ktoś w ankiecie zaznaczył że chce to czytać. To proszę bardzo, dwa dni czekania na kolejne cztery strony a4. Ach! Podsumuje to wszystko tak jak Mateusz na samym początku "Boże w co ja się pakuje..." Ale jednak coś w tym jest... Oczywiście miałem problem który mi pomogła rozwiązać CLD, więc masz ode mnie oficjalne podziękowania.

Nie, nie zapomniałem o Wojnach Rodzin, po prostu do nich potrzebuje pomysłu który się jeszcze nie zrodził. 

A tak właściwie, lubicie mojego facebooka?
Lekki pisarz All~ 

         - Zaraz… czekaj… podsumujmy… - mówił nerwowo Mateusz. – Mam się nim opiekować, dbać o bezpieczeństwo i w ogóle robić wszystko co chce. Do tego nic nikomu nie mówić i bronić go na wypadek jakiegokolwiek ataku, bo on jest synem jebanego mafiosy i chce zeznawać przeciwko ojcu?!
         - Prawie dokładnie. – uśmiechnął się Krzysztof.
         - Gdzie popełniłem błąd? W opiece, obronie czy Mafii?
         - Poznajcie się, Mateusz Maks, Maks Mateusz.
         - Tak cześć, cześć… Boże w co ja się pakuje… - mruknął pod nosem. Spojrzał agresywnie na ojca. – Co muszę jeszcze wiedzieć?
         - Nie jest kompletnie przystosowany do życia. Nie umie prać, gotować, sprzątać nawet z ubieraniem ma problem. Zgodnie z jego nowymi dokumentami teraz ma na imię Olaf Kowalczyk. Ci przed chwilą byli nie z policji a ze szpitala. Maks… to znaczy Olaf cierpi na anoreksje. A tak przy okazji jest tylko o dwa dni młodszy od ciebie. Wierze, że mogę ci zaufać.
         - Dostane w końcu pistolet…? – zapytał z iskierką nadziei w oczach.
         - Po misji rozważę to.
         - Ech, choć… - spojrzał na chłopaka ale on nerwowo się odwrócił. Lekko pisnął, efekt wywołany nagłym wystraszniem. – No Maks, musimy iść do klasy, nie? – posłał mu delikatny uśmiech, który wywołał na jego twarzy to samo. Delikatnie zsunął się z biurka i niepewnie podszedł do Mateusza. Niewinny uśmiech tego chłopca tknął orzechowłosego. Coś w nim było… coś żywego. Po prostu musiał zareagować tym samym. Prawdziwy i szczery uśmiech, wywołany przez drugiego człowieka. Jak on dawno nie czuł tego uczucia. Mateusz podał mu rękę.
         - Źle się przywitałem na początku… Cześć jestem Mateusz, możesz mi mówić Mati. Dobrze? – Blondyn skinął radośnie głową i potrząsnęła dłonią chłopaka.
         - Jestem… Maksymilian… możesz mówić Maks…
         - Miło mi cię poznać, Maks. – Chłopak rozluźnił uścisk, ale gdy chciał wyjąć rękę on nadal ją trzymała. Mateusz trochę się zmieszał. Spojrzał po gabinecie, agenci i jego tata znikli, jak zwykle a na biurku został mały plecak i jego paralizator. Plus na krześle leżała nowa marynarka. – Maks, możesz mnie na chwile puścić, wezmę tylko rzeczy i idziemy, dobrze?
         - Dobrze… - powiedział to z lekką niechęcią. Puścił dłoń orzechowłosego i wzdrygł się z zimna. Nie można się mu dziwić, być tak ubranym a szkoła nie grzeje.
         - Zimno ci?
         - Tak trochę…
         - Poczekaj… masz… - szybko rozpiął bluzę i płynnym ruchem przeniósł ją ze swojego ciała na świadka. Była troszkę za duża, ale sam musiał przyznać że wyglądał w niej niesamowicie słodko. Lekko się zarumienił gdy zapiął mu bluzę i poprawił rękawy. Mateusz szybko założył kolbę i włożył do niej swoją nową zabawkę. Na siebie narzucił marynarkę, tak by przykrywała pazuchę. Wziął jeszcze plecak i trzymając Maksa za rękę wyszedł z gabinetu. 

         Cały czas prowadząc go za rękę wszedł do Sali. Zignorował wzrok każdego z uczniów, który przyglądał się trzymającej się za ręce dwójce. Ominął swoje miejsce, gdzie zazwyczaj siedział z Tomkiem i ruszył na sam tył klasy. Posadził najpierw Maksa pod ścianą, po czym zabrał swoje rzeczy z miejsca gdzie ostatnio siedział. Usiadł obok świadka i spojrzał na wszystkich takim wzrokiem, jakby chciał ich wszystkich zabić. Nauczycielka więc postanowiła dalej prowadzić lekcje.
         - Kto to? – zapytał Tomek, dziewczyny.
         - Nie wiem…- odpowiedziała po chwili ciszy Jagoda. - Ma jego bluzę nie? To chyba chłopak…
         - Szedł z nim pod rękę… bracia…kuzyni? – Wzrok chłopaka przeniósł się na orzechowłosą dziewczynę.  
         - Skąd mam wiedzieć! – odpowiedziała równie zdziwiona co reszta Celina.

         Maks bujał się lekko na boki. Mateusz co chwile na niego zerkał by zobaczyć co robi. Uśmiechał się przy tym dość często. Świadek mimo zagrożenia życia w każdym calu, rysuje. I to wręcz z profesjonalną umiejętnością. A co szkicował? Twarz orzechowłosego. Blondyn zobaczył że jego ochroniarz interesuję się jego pracą i zarumienił się lekko, widząc jak ten posyła mu uśmiech.
         - Widzieliście? – zapytała Jagoda. – Zarumienił się… jak słodko.
         - Nie przez Mateusza? Ten do niego się uśmiechnął… - dodał Tomek, lekko zdziwiony. – Czekaj… czy to znaczy że oni…
         - Może są rodzina? – przerwała mu Celina.
         - Może… - odpowiedziała rudowłosa.
Mateusz coraz bardziej zapatrywał się z uśmiechem na rysunek. Ułożył głowę na ręce i obserwował każdy ruch ołówka. Co musiało wywołać reakcje w grupie jego znajomych.
         - Ej… to jest dziwne… - powiedział orzechowłosa, lekko zniesmaczona. – Widzicie jak on… uśmiecha się do niego…
         - On się uśmiecha… sam z siebie… - dodała Jagoda.
         - Dobra… koniec. Jest lekcja, zapytamy go o co chodzi na przerwie. Dobra? – dziewczyny skinęły głowami, ale nic nie powiedziały. 

         Każdy ma swoje zwyczaje i nawyki. Mateusz też je miał. Podczas pierwszej przerwy otwierał paczkę ciastek, wręcz uwielbianych przez niego. Orzechowo-czekoladowe smakołyki, robione dzień wcześniej przez chłopaka. Zawsze zjadał po kilka na każdej przerwie. Ale nigdy, z nikim, się nimi nie dzielił. Aż do dzisiaj. Siedział na korytarzu, czytając jakąś krótką lekturę, a tuż obok siedział Maks. Chłopiec korzystał z ramienia orzechowłosego jako poduszki i delektował się ciastkiem otrzymanym od ochroniarza. Jego znajomi patrzyli na całą sytuacje z niedowierzaniem w oczach.
         - Sam je robisz? – zapytał Maks by się upewnić.
         - Tak, co wieczór je piekę. Zawsze ten sam przepis.
         - Wow… - odpowiedział biorąc kolejne ciastko. – Są przepyszne. Kto cię nauczył je robić?
         - Moja mama… - odpowiedział dosyć smutno.
         - Chciałbym ją poznać. – powiedział z naprawdę przyjemnym uśmiechem.
         - To chyba nie wykonalne…
         - Dlaczego…? – zapytał niepewnie.
         - Bo ona… nie żyje. – odpowiedział tonem pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Pusty głaz na którego się zawsze kreował.
         - P…przepraszam… - odpowiedział po chwili Maks, zachodząc z ramienia wyższego chłopaka.
          - Nie mogłeś wiedzieć, nie wiń się… - w tym momencie przed nimi pojawiła się trójka przyjaciół, nachylająca się nad nimi. Maks zareagował dosyć nerwowo i wtulił się w rękę ochroniarza, który jak zwykle spiorunował ich morderczym spojrzeniem.


Tym razem bardziej prawdziwym niż zwykle. Sam dziwił się swojej reakcji. Czy to możliwe, że powodem był strach jaki wywołali u Maksa. 
          - Czego… - zapytał dość niemiło, podsuwając kolejne ciastko pod nos blondyna. Z radością je przyjął i trochę rozluźnił zacisk.
         - Chyba musisz nam kogoś przedstawić… - powiedział Tomek.
         - Nie muszę. Ale niech wam będzie. To Olaf, Olaf to wszyscy.
         - W…wszyscy? – zapytał.
         - Celina, Jagoda i Tomek. – wskazał kolejno nawet nie wychylając głowy znad książki. Po prostu już się nauczył że stają nad nim w tej samej pozycji. Dziewczyny po bokach, Tomek na środku.
         - Cześć. – uśmiechnęła się do niego rudowłosa, podając mu rękę. Maks niepewnie ją uściskał, co powtórzył z każdym w grupie. – Co robisz w naszej szkole?
         - Czemu jesteś taki chudy?
         - Skąd jesteś?
         - Em… - jedynie tyle wyjęczał chłopiec, całkowicie zakłopotany.
         - Za dużo pytań! – opowiedział nerwowo Mateusz zamykając książkę. Następnie uderzył nią dłoń Tomka która powoli dobierała się mu do ciastek. – Olaf jest chory, i muszę się nim zajmować, jasne? Jak tak to teraz spadajcie. – opowiedział na jednym wdechu.
         - A ci policjanci? I skąd masz Marynarkę. I dlaczego on ma twoją bluzę? – Celina zaczęła bombardować go pytaniami.
         - Żadna policja a tacy goście ze szpitala. Znalazłem. Było mu zimno.
Trójosobowa grupa odeszła z przegranymi minami. A dwójka chłopców mogła wrócić do swoich zajęć. Aż do końca przerwy.

         Już po zaledwie dwóch godzinach nie miał już swoich ciastek, ale nie przeszkadzało mu to. Bardziej go wkurzało to że idąc przez korytarz słyszał co chwile komentarze takie jak „pedał”, „ciota” itp. itd. Nie musiał jednak się niczego obawiać. Pod pachą nosił swoją nową zabawkę, nikt mu nie mógł zagrozić. Żaden szkolny dres, albo homofob. Nie mógł przecież wyjaśnić wszystkim że jest jego ochroniarzem. A nie… jego chłopakiem. Przecież to jasne, Mateusz nie był gejem. Więc olewał te wszystkie komentarze. Jednak jakieś ukłucia zostają. Całkiem inaczej reagował Maks. Jakby całkowicie olewał każde słowo powiedziane o nim jak i o jego ochroniarzu. Mateusz musiał to przyznać, w tym momencie nawet mu imponował. On nigdy nie potrafił by tak wszystkiego olewać, a mógł przyznać że chciałby. Na jego koto to niezbyt miła sytuacja. A wiadomo ile on będzie musiał się nim zajmować? To dopiero pierwszy dzień. Ale nagrody były wartę tych wszystkich uwag, a Mati sam przyzna że towarzystwo Maksa mu nie przeszkadza.

2 komentarze:

  1. "zapiął jej bluzę" ???? taki był słodki że aż zmienił płeć? dzięki za rozdział, chyba napiszę ci maila bo widzę trochę błędów nie obrazisz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są błędy, widziałem je wszystkie. Niestety coś mnie o drugiej w nocy wzięło i sobie pomyślałem o! Dodam!

      Proszę, mam maila, gg, wszystko dla waszej dyspozycji :D
      Lekki Pisarz All~

      Usuń