sobota, 14 lutego 2015

"Wojna Rodzin" Rozdział XVI



Rozdział XVI
„Ta dziwna dziewczynka”

Taki trochę Walentynkowy Special, dodany minute przed północą!

Zdenerwowany Nazir siedział przed trupem swego ojca. Wpatrywał się w martwe, zaropiałe oczy dawnego węża. Cóż miał zrobić, dotychczas opiekował się Ocarianem, a on? Dorósł. To już nie jest ten chłopiec który trzymał go za rękę, gdy tylko się bał. Zielonowłosy wstał, zawołał po słoik do którego postanowił przelać oko gryfa. Doskonała pamiątka. Służący węża ukłonił się i już chciał wyjść kiedy Nazir go zatrzymał.
         - Zabrać te truchła, spalić je a popiół zasadzić! – rozkazał wychodząc z pomieszczenia. Pamięta jak dziś, gdy po raz pierwszy spotkał blondyna. A było to gdy mieli dwanaście lat…
*
         - Nazir, podejdź tutaj. – Powiedział Kellan, siadający przy ognisku. Dwunasto letni chłipiec dzielnie stanął przy swoim ojcu i uśmiechnął się tak, jak to potrafią tylko dzieci. – Jutro przyjedzie mój przyjaciel Orian di Ratto… umarła jego żona i matka jego dziecka. Chce żebyś zaopiekował się…
         - Panie! – zaraportował jeden z żołnierzy. Ogień słabo go oświetlał, ale Nazir doskonale widzuał jego zakrwawioną kolczugę. – Szpiedzy przy pańskim dworze!
         - Zabrać Nazira!
         - Ale tato…
         - Bez dyskusji!
         - D…dobrze…
*
         Zielonowłosego ojcobójcę powrócił do aktualnych wydarzeń, gdy do jego komnaty wszedł Aran. Uśmiechnął się przepraszająco i wprowadził za sobą jakąś grupę rycerzy. Mieli pełno płytowe zbroje, a ich przywódczyni, jak ustalił Nazir, miała żółty płaszcz. Jej włosy koloru jasnego blond, falowały i tonęły w kolorze jej peleryny. Uśmiechnęła się, tak strasznie znajomo dla Nazira… Jakby już to kiedyś przeżył.
         - Jestem Beeria, z rodu Ape. Oddajemy chorągwie w twoje ręce…
*
         Nazir stał przy ojcu, a raczej troszkę za nim. Tak nakazywała tradycja. Rozległo się pukanie a do komnaty weszło kilka osób. Na przodzie w pomarańczowej koszuli dobrze zbudowany mężczyzna. Jego broda była bujna, a włosy sięgały mu karku. Wszystko w kolorze blond. Miał dość łagodną twarz, jak na głowę rodu. Zielonowłosy przypatrzył się ich herbowi, ród Szczura… Za Orianem szła mniejsza postać. Bardzo drobnie zbudowana, o włosach sięgających ramion, tego samego koloru co ojciec. Nazir rozszerzył oczy i widząc tą kobiecą postać lekko się zarumienił. Zgodnie z zasadami ukłonił się, po czym zorientował się że jego ojciec popycha go do przodu.
         - Zaopiekuj się najmłodszym gościem, dobrze Nazirze?
         - T…tak ojcze…
         - Dobry chłopiec. – Kellan się uśmiechnął i poczochrał go po włosach. Głowy rodu przyszły do innego pomieszczenia, a w komnacie w której zazwyczaj Nazir się uczył został tylko on i bardzo zszokowana blondynka.
         - Witaj, jestem Nazir. – zielonowłosy wyciągnął dłoń w kierunku rozmówcy, ale blondynka natychmiast odskoczyła jak poparzona. Cicho pisnęła po czym wróciła do pionu. – Przepraszam… - odpowiedział niemal natychmiast Nazir.
         - Nie, to ja przepraszam…
         - Może coś zjesz, napijesz się? Zawołać służbę?
         - Nie… - pokręciła głową i posłała delikatny, przepraszający uśmiech.

         Zielonowłosy przez cały dzień kręcił się dookoła blondynki, bawiąc się z nią w przeróżne zabawy. A to ganiali się po ogrodzie, a to w spokoju siedzieli przy kominku rozmawiając o tematach, co tylko dzieci rozumiały. Ale Nazira męczyło kilka spraw. Chciał o nich porozmawiać.
         - Jak się czujesz? – zadał dyskretne pytanie.
         - Nie rozumiem…
         - Twoja mama… jaka ona była?
         - A… mama, zawsze mnie kochała i była miła.
         - A więc czemu umarła?
         - Tata mówi że wojna ją zabiła… mama jeździła po miastach ogarniętych walkami. Pomagała wraz ze służącymi biednej ludności…
         - Twoja matka naprawdę, była wielkim człowiekiem. – zielonowłosy zorientował się że to nie był najlepszy pomysł by o tym rozmawiać. Od razu się speszył. - Przepraszam ja!
         - Naprawdę, nie musisz przepraszać… - znów uśmiechnęła się a Nazir się zarumienił. Lekko się zbliżył do blondynki, a ta zareagowała na to dość spokojnie. Zielonowłosy w końcu pod impulsem chwili pocałował ją w usta. Dziewczynka się wystraszyła, ale gdy Nazir się odchylił i zarumienił, zaśmiała się cicho, po czym uciekła do Ojca, który posłał po nią jednego ze swoich ludzi. Nie widział on całego zajścia. Gdy Szczury znikły z posiadłości Węży, zielonowłosy podszedł do ojca.
         - Ojcze… czy mogę się z nią ożenić?
         - Z kim? – zdziwił się.
         - Z córką twojego przyjaciela…
         - Okrim ma syna, to był Ocarian. – zaśmiał się Kellan, a cały czerwony Nazir zniknął gdzieś na korytarzu, wybiegając z komnaty.
*
         - Witaj Beerio… - podsumował Nazir patrząc na rycerzy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz