Rozdział VI: Wejście Ojca
Wolfram ze zdziwieniem popatrzył na swoją siostrę. Taka propozycja
do niej nie pasowała. Równie dobrze mógłby się tutaj z nią przespać… no ale są
rodzeństwem. Nie mógłby tego zrobić, choćby chciał. Nie wiedział, czy to
wewnętrzne zapory czy… więzi krwi…
- Nie… - szepnął… - nie mogę…
- Co…? – zapytała jakby nie mogła w to uwierzyć.
- Nie mógłbym… jesteśmy rodzeństwem…
- I co z tego… - przybliżyła się do niego. - … dlaczego nie?
- Słuchaj… - westchnął cofając się. – Mogę cię oglądać nago, spoko… ale do takich czynów coś… coś mnie blokuje… rozumiesz? Krew w moich żyłach mi nie pozwala. – w tym momencie przerwał, przez to że Aneta spoliczkowała go za to co powiedział. – wybacz… - odpowiedział i cofnął się momentalnie. Odwrócił wzrok i pomaszerował w stronę swojego pokoju. Wychodząc dodał tylko. – Jesteś moją siostrą, zawszę będę się tobą opiekował… - na jego twarzy spłynęła kropla słonej łzy.
- Nie… - szepnął… - nie mogę…
- Co…? – zapytała jakby nie mogła w to uwierzyć.
- Nie mógłbym… jesteśmy rodzeństwem…
- I co z tego… - przybliżyła się do niego. - … dlaczego nie?
- Słuchaj… - westchnął cofając się. – Mogę cię oglądać nago, spoko… ale do takich czynów coś… coś mnie blokuje… rozumiesz? Krew w moich żyłach mi nie pozwala. – w tym momencie przerwał, przez to że Aneta spoliczkowała go za to co powiedział. – wybacz… - odpowiedział i cofnął się momentalnie. Odwrócił wzrok i pomaszerował w stronę swojego pokoju. Wychodząc dodał tylko. – Jesteś moją siostrą, zawszę będę się tobą opiekował… - na jego twarzy spłynęła kropla słonej łzy.
W pokoju zobaczył Alicje na swoim łóżku. Podszedł po cichu,
ale dziewczyna podniosła się sennie. Z uśmiechem popatrzyła na kuzyna, którego
wyraz twarzy był jak typowego samobójcy. Od razu jej radosna mina znikła.
- Wolfi? Co jest? – chłopak usiadł obok niej, a ona objęła go od tyłu.
- Aneta chciała bym ją pocałował… - westchnął.
- A ty? – momentalnie się odsunęła. – Chyba nie…?
- Odmówiłem… - odwrócił się w jej kierunku. – Źle bym się z tym czuł.
Alicja znów się zbliżyła i lekko cmoknęła blondyna w policzek.
- Krew…? – zapytała.
- Tak, nie pozwala…
- A ze mną? – znów go cmoknęła.
- Wiesz przecież… - uśmiechnął się delikatnie.
- Wolfi? Co jest? – chłopak usiadł obok niej, a ona objęła go od tyłu.
- Aneta chciała bym ją pocałował… - westchnął.
- A ty? – momentalnie się odsunęła. – Chyba nie…?
- Odmówiłem… - odwrócił się w jej kierunku. – Źle bym się z tym czuł.
Alicja znów się zbliżyła i lekko cmoknęła blondyna w policzek.
- Krew…? – zapytała.
- Tak, nie pozwala…
- A ze mną? – znów go cmoknęła.
- Wiesz przecież… - uśmiechnął się delikatnie.
Nagły trzask drzwi wejściowych do domu całkowicie ich
obudził. Natychmiast wstali i ruszyli ku parterowi.
- Cholera jasna… - krzyknął ojciec. – Ubieraj się inaczej niż z podtekstem „chce przelecieć mojego brata”…
- Tato… - jęknęła smutna dziewczyna.
- Już, leć się przebrać… - westchnął. – Brata przelecisz kiedy indziej…
- Tato!
- Ha ha… no już, szybko! - Dziewczyna wyszła, ale w tym samym momencie do salonu wszedł Wolfram z Alicją. – No moje papużki już weszły. Siadać, już! – powiedział srogim tonem, przez co oni, trochę zaniepokojeni zajęli miejsca na kanapie przed fotelem ojca.
- Tak tato?
- Słuchajcie… jest sprawa… - westchnął. – zabezpieczacie się?
W jednym momencie kuzynostwo zrobił się czerwone, by po chwili paść ze śmiechem na ziemię. Zdziwiony ojciec przyglądał się tej całej sytuacji.
- Nie tato… - znów wpadł w atak śmiechu. – My nie… nic – widać było że już ledwo co bierze oddech. A jego kuzynka tym lepiej, wiła się po podłodze, jak nigdy.
- To dziwne…
- Czemu tato… no nie no… nie mogę…
- Bo nie jesteście spokrewnieni…
„Kuzynostwo” zamarło i zapadła całkowita cisza.
- Cholera jasna… - krzyknął ojciec. – Ubieraj się inaczej niż z podtekstem „chce przelecieć mojego brata”…
- Tato… - jęknęła smutna dziewczyna.
- Już, leć się przebrać… - westchnął. – Brata przelecisz kiedy indziej…
- Tato!
- Ha ha… no już, szybko! - Dziewczyna wyszła, ale w tym samym momencie do salonu wszedł Wolfram z Alicją. – No moje papużki już weszły. Siadać, już! – powiedział srogim tonem, przez co oni, trochę zaniepokojeni zajęli miejsca na kanapie przed fotelem ojca.
- Tak tato?
- Słuchajcie… jest sprawa… - westchnął. – zabezpieczacie się?
W jednym momencie kuzynostwo zrobił się czerwone, by po chwili paść ze śmiechem na ziemię. Zdziwiony ojciec przyglądał się tej całej sytuacji.
- Nie tato… - znów wpadł w atak śmiechu. – My nie… nic – widać było że już ledwo co bierze oddech. A jego kuzynka tym lepiej, wiła się po podłodze, jak nigdy.
- To dziwne…
- Czemu tato… no nie no… nie mogę…
- Bo nie jesteście spokrewnieni…
„Kuzynostwo” zamarło i zapadła całkowita cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz