poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Gapisz mi się na majtki?" Rozdział VI


Rozdział VI: Wejście Ojca

         Wolfram ze zdziwieniem popatrzył na swoją siostrę. Taka propozycja do niej nie pasowała. Równie dobrze mógłby się tutaj z nią przespać… no ale są rodzeństwem. Nie mógłby tego zrobić, choćby chciał. Nie wiedział, czy to wewnętrzne zapory czy… więzi krwi…
         - Nie… - szepnął… - nie mogę…
         - Co…? – zapytała jakby nie mogła w to uwierzyć.
         - Nie mógłbym… jesteśmy rodzeństwem…
          - I co z tego… - przybliżyła się do niego. - … dlaczego nie?
          - Słuchaj… - westchnął cofając się. – Mogę cię oglądać nago, spoko… ale do takich czynów coś… coś mnie blokuje… rozumiesz? Krew w moich żyłach mi nie pozwala. – w tym momencie przerwał, przez to że Aneta spoliczkowała go za to co powiedział. – wybacz… - odpowiedział i cofnął się momentalnie. Odwrócił wzrok i pomaszerował w stronę swojego pokoju. Wychodząc dodał tylko. – Jesteś moją siostrą, zawszę będę się tobą opiekował… - na jego twarzy spłynęła kropla słonej łzy.


         W pokoju zobaczył Alicje na swoim łóżku. Podszedł po cichu, ale dziewczyna podniosła się sennie. Z uśmiechem popatrzyła na kuzyna, którego wyraz twarzy był jak typowego samobójcy. Od razu jej radosna mina znikła.
         - Wolfi? Co jest? – chłopak usiadł obok niej, a ona objęła go od tyłu.
         - Aneta chciała bym ją pocałował… - westchnął.
         - A ty? – momentalnie się odsunęła. – Chyba nie…?
         - Odmówiłem… - odwrócił się w jej kierunku. – Źle bym się z tym czuł.
Alicja znów się zbliżyła i lekko cmoknęła blondyna w policzek.
         - Krew…? – zapytała.
         - Tak, nie pozwala…
         - A ze mną? – znów go cmoknęła.
         - Wiesz przecież… - uśmiechnął się delikatnie.


         Nagły trzask drzwi wejściowych do domu całkowicie ich obudził. Natychmiast wstali i ruszyli ku parterowi.
         - Cholera jasna… - krzyknął ojciec. – Ubieraj się inaczej niż z podtekstem „chce przelecieć mojego brata”…
          - Tato… - jęknęła smutna dziewczyna.
         - Już, leć się przebrać… - westchnął. – Brata przelecisz kiedy indziej…
         - Tato!
         - Ha ha… no już, szybko! - Dziewczyna wyszła, ale w tym samym momencie do salonu wszedł Wolfram z Alicją. – No moje papużki już weszły. Siadać, już! – powiedział srogim tonem, przez co oni, trochę zaniepokojeni zajęli miejsca na kanapie przed fotelem ojca.
          - Tak tato?
         - Słuchajcie… jest sprawa… - westchnął. – zabezpieczacie się?
W jednym momencie kuzynostwo zrobił się czerwone, by po chwili paść ze śmiechem na ziemię. Zdziwiony ojciec przyglądał się tej całej sytuacji. 
         - Nie tato… - znów wpadł w atak śmiechu. – My nie… nic – widać było że już ledwo co bierze oddech. A jego kuzynka tym lepiej, wiła się po podłodze, jak nigdy.
         - To dziwne…
         - Czemu tato… no nie no… nie mogę…
         - Bo nie jesteście spokrewnieni…
 „Kuzynostwo” zamarło i zapadła całkowita cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz