czwartek, 17 kwietnia 2014

"Wojna Rodzin" Rozdział V

Rozdział V
„Prawie jak Romeo i Julia”
         Został ostatni dzień spotkania głów rodów. Ocarian informował o każdej informacji Nazira, co pozwalało mu się orientować w obecnej sytuacji politycznej. Podczas spotkań w jadalni dużą role odgrywał Gotharen. Blondyn przez cały czas nie powiedział co chce od Nazira.
         Podczas spaceru zielonowłosego, zaczepił go Efar.
         - Moja pani chce cię widzieć.
         - Grzeczniej nie umiesz?
         - Wiesz że mogę to powiedzieć jej ojcu, od razu całe nastawienie się zmieni. – zaśmiał się.
         - Ech… prowadź…
         - Sztylet…
Nazir popatrzył z wściekłością na rycerza i podał mu broń.
         - Masz…
         - Więc chodź.
Efar zaprowadził go do pewnego pokoju, przy stajni. Sam został na zewnątrz a do środka wszedł czerwonooki. Delia ubrana w jedwabną koszule nocną, z czarnymi koronkami na zakończeniu. Nazir zrobił się czerwony i szybko odwrócił wzrok.
         - Cz… cześć…
 Blondynka szybko odwróciła się w stronę chłopaka z lekkim zawstydzeniem. Podeszła bliżej i stojąc na palcach pocałowała zszokowanego chłopaka.
         - Delia… co ty…
         - Nazirze, kocham cię. Jako iż jutro wyjeżdżamy chce ci dać to, co mam najcenniejszego. – jej ręka ściągnęła ramiączka koszuli, która zsunęła się na podłogę a dziewczyna została naga. – A tą najcenniejszą rzeczą jest moja cnota.
         - Jesteś pewna?
         - Jak najbardziej. – znów stanęła na palcach całując kochanka.
Zielonowłosy upadł z nią na ziemie i zaczął delikatnie masować jej piersi, splatając swój język z jej. Dela miała już ściągnąć spodnie Nazira, kiedy on zatrzymał ją i wtulił się w nią.
         - Nie mogę zabrać tego… tutaj…
         - Ale mój luby…
         - Jutro się rozstajemy, a ja nie chcę tak tego zapamiętać. Powiedz mi, do którego dworu jedziesz?
         - No ten przy granicy z dworem Ocariana.
Chłopak uśmiechnął się wywołując dreszcz u dziewczyny.
         - Powinnaś mieć balkon z wyjściem na ogrody, prawda?
         - Prawda…
         - Zostawisz mi otwarte wejście do ogrodu, ja się zakradnę i przyjdę do ciebie.
         - Ale jestem tam dwa dni, a cała moja rodzina będzie tam na zjeździe.
         - To nie problem! – pocałował ją. – Będzie dobrze, zobaczysz.
         - No dobra…
Nazir otrzepał się i wyszedł zostawiając nagą Delie w szopce. Gdy opuścił pomieszczenie do środka wbiegł jej rycerz. Jak ją zobaczył zrobił się cały czerwony. Podbiegł do niej i zakrył jej nagie ciało swoim ciałem zapytał.
         - Co on ci zrobił?
         - No właśnie… nic…
         - Nic? Mam go zabić? – w jego głowie pojawiły się myśli „moja pani nie może należeć do niego”.
         - Nie… podaj mi ubranie… i chodźmy z tąd…
         - Dobrze…
         Nazir pędził korytarzem do skrzydła mieszkalnego Szczurów. Szybkim ruchem ręki otworzył drzwi do pokoju przyjaciela, wbiegając do środka wystraszył Ocariana który podskoczył. Zielonowłosy rzucił się na niego powalając go na łóżko, po czym wtulił się w niego. Zszokowany blondyn nie wiedział ani co się dzieje, ani co ma robić. „Przecież to ja się zazwyczaj wtulam” myślał.  Zaczął się zastanawiać co by zrobił Nazir i więc postanowił go głaskać.
         - Ocarian… - powiedział szeptem Nazir.
         - T…tak?
         - Mogę pojechać z tobą, do dworu przy ziemiach wilka?
         - Cóż… - chłopak zaczął się zastanawiać „Czy chce być ze mną, czy po prostu chce być bliżej Deli”.
         - Nie daj się prosić…
         - Ale tam będzie „ona”…
         - Kto?
         - Nieważne, jutro pojedziemy.
         - Dzięki! – krzyknął, po czym podniósł się i przyłożył na początków swój nos do jego, a potem złączył się czołem. Po czym z uśmiechem odłączył się od czerwonego chłopaka.
         - Jakiś ty słodki, gdy się zawstydzasz.
Ocarian już całkowicie zasłonił swoją twarz.
         - No dobra, idę do ojca.
         - Nazir… - powiedział szeptem blondyn.
         - Proszę?
         - Przyjdź do mnie w nocy, jako ta przysługa…
         - No dobra… - zdziwił się trochę, ale nie ukazywał tego.
Zielonowłosy wyszedł z pokoju i poszedł powiedzieć o decyzji ojcu. Ten się zgodził i odesłał go.
         Chłopak ruszył do jadali, gdzie czekali już na niego Aran i jego brat bliźniak Aron.
         - Dawno się nie widzieliśmy Aronie. – przywitał się wąż.
         - Wybacz mi panie, miałem ważniejsze sprawy. – odpowiedział wrednie.
         - Aran! Masz zebrać najbardziej zaufanych i wiernych mi ludzi. Macie razem wyruszyć pod dwór Ocariana na zachodzie. – uśmiechnął się ze swoją rządzą mordu w oczach. – A ty Aron, będziesz wysłuchiwał każdego rozkazu, plotki i każdego innego zdania wypowiedzianego przez mego ojca i jego świtę! Jasne?
         - Tak jest! – krzyknęli.
         - Jutro zniszczymy inny ród.
         - Poleje się krew… - powiedział uśmiechnięty Aron
         - Flagi pójdą w popiół. – dodał równie ucieszony Aran.
Nazir ruszył do ostatniego miejsca. Powrócił do pokoju Ocariana. Blondyn uśmiechnął się na widok przyjaciela, który odwzajemnia uśmiech. Zielonowłosy podszedł bliżej.
         - Więc co chciałeś? – zapytał.
         - Ja… ja chce żebyś spał ze mną!
Nazir staną nieruchomo, cała jego skóra przybrała kolor buraków. Ocarian pomyślał nad tym co powiedział, po czym przybrał taki sam kolor jak jego przyjaciel.
         - Nie… nie to miałem na myśli!
         - Aha…
         - Po prostu, pamiętasz jak byliśmy dziećmi? Sypialiśmy razem w jednym łóżku… czułem się wtedy tak… bezpiecznie…
Zielonowłosy zaczął się śmiać.
         - Ej… nie śmiej się…
         - A więc o to ci chodziło. – podszedł bliżej i pstryknął przyjaciela w czoło. – no dobrze, nie musiałeś wykorzystywać do tego przysługi.
         - Dzięki. – blondyn wtulił się w Nazira.
         - Masz dodatkową koszule nocną?
         - Co?
         - Przecież nie pójdę po moją.
         - No… mam… w szafie.
Nazir podszedł do szafy i wyciągnął z niej dwie koszule nocne. Po czym zaczął się rozbierać.
         - Zaraz! Co ty robisz? – zdziwił się blondyn.
         - No przebieram się do snu.
         - Ale tutaj?
         - Czemu nie? – po tych słowach stał już nagi. Zawstydzony Ocarina odwrócił wzrok. – Co, nie przebierasz się?
         - J… ja zaraz…
Zielonowłosy chwycił jego koszule i zaczął mu ją zdejmować. Blondyn zaczął piszczeć, a Nazir zaczął się z nim siłować na ziemi. Nagle do pokoju wleciał jeden z rycerzy szczura uzbrojony w miecz. Spojrzał na swego pana i jego przyjaciela, którzy walali się po ziemi. Gdy go zobaczyli zamarli. Rycerz cofnął się do drzwi, przy których pochylił się.
         - Przepraszam że przeszkadzam… - krzyknął.
Po czym wybiegł zamykając drzwi. Nazir usiadł na podłodze i zaczął się śmiać.
         - Co się śmiejesz!?
         - Wyobraź sobie co on musiał sobie pomyśleć.
         - No domyślam się…
         - To musiało wyglądać dziwnie.
         - No co ty nie powiesz… dobra chodźmy spać.
Ubrali się w koszule nocne i położyli się obok siebie. Lecz Ocarian nadal czuł się niepewnie, więc wtulił się w przyjaciela. I tak, razem zasnęli.
*
         Następnego poranka przyjaciele wstali i zbierając ludzi wyruszyli do wschodniego dworu szczura. W całym orszaku było dwustu rycerzy Ocariana, mieli białe zbroje z pomarańczowym szczurami. Oraz piętnastu ubranych na zielono, wojowników węża. Ocarian zawszę poruszał się z dużą obstawą, ale i tak najbezpieczniej  czuł się z Nazirem.  Oby dwaj jechali jedną karetą, a blondyn cały czas rozmawiał z przyjacielem.
         - Nazir wiesz…
         - Ale co, wiem dużo rzeczy
         -W dworze jest Aria…
         - A to źle? – Aria była wyjątkowo piękną i inteligentną dziewczyną. Miała włosy zaplecione w warkocz sięgający jej do pasa. Ich kolor był śnieżnobiały, a oczy były skąpane we krwi. Była albinoską ale również była przyszłą żoną Ocariana.
         - Przecież  mój ojciec mi ją wybrał…
         - Może jeszcze się nie zorientowałeś, ale twój ojciec nie żyje od dwóch lat.
         - Ha ha… wiem. Chodzi o to że chce spełnić wolę ojca, ale…
         - Kochasz ją?
         - Nie wiem… - troszkę się zasmucił.
         - Zabić ją?
         - Nie! – poderwał się z miejsca. – Nie możesz!
Zielonowłosy się uśmiechnął i pogłaskał przyjaciela po głowie.
         - Czyli masz kogoś innego, nieładnie. – zaśmiał się.
         - Nie mam… - powiedział smutno.
         - Uśmiechnij się, będzie dobrze. Masz piękną żonę i walecznego przyjaciela.
         - Tak myślisz?
         - Jak najbardziej. – uśmiechnął się wesoło.
         - Dzięki…
         Po południu następnego dnia dojechali do celu. Ocarian oprowadził Nazira i jego ludzi po budynku, gdyż jeszcze tam nigdy nie byli, nawet Nazir który często jeździ do Ocariana. Gdy skończyli zwiedzanie, poszli razem do jadalni na ucztę. Gdy tylko weszli do środka, na szyje blondyna rzuciła się albinoska.
         - W końcu przyjechałaś! Tęskniłam!
         - Aria proszę… mam gościa…
Dziewczyna spojrzała na stojącego obok Nazira, który uklękł i pocałował ją w rękę mówiąc.
         - Jestem Nazir, dziedzic tronu węża.
         - Co chce wąż od mojego szczurka? – dziewczyna powiedziała z wrogością.
         - Aria proszę. Nazir jest moim przyjacielem z samego dzieciństwa.
         - Niech ci będzie! – dziewczyna odeszła od mężczyzn, którzy ruszyli do stołu. Od razu zaczęli delektować się ucztą, delikatne gęsi i świeża wieprzowina. Do tego wszystkiego najlepsze wino, wyrabiane przez daleką rodzinę gryfów. Nagle Nazir wstał i bijąc w kieliszek uspokoił ogromną sale.
         - Wypijmy zdrowie naszego gospodarza! Niech żyje Ocarian!
         - Niech żyje! – krzyczeli rycerze podnosząc kielichy z winem. – Niech żyje!
Uczta trwała do wieczoru, Nazir jako jedyny wypił tylko jeden kieliszek wina, sam Ocarian wypił butelkę, przez co już nie zachowywał się normalnie. Zielonowłosy miał zabrać chłopaka do pokoju, ale chwyciła go Aria.
         - Nie pozwolę ci ruszać mojego szczurka.
         - Zostawiam go w twoich rękach, proszę, zajmij się nim. – uśmiechnął się do niej serdecznie.
         Gdy blondyn został wyniesiony przez swoją narzeczoną do swojej komnaty, zielonowłosy wyszedł z dworu. Stanął przed drzwiami i popatrzył w stronę lasu, z którego podbiegła do niego postać w skurzanej , czerwono-zielonej skurzanej zbroi.
         - Wszystko gotowe?
         - Czas zacząć spektakl, wszyscy są pijani mój przyjacielu…
         Delia wyszła na balkon, rozglądając się i wylewając łzy smutku. „Nie przyjdzie” powtarzała w myślach „A miał przyjść”. Nagle z krzaków w ogrodzie wyszła czarna postać. Pomachała do Deli, która uradowana wytarła łzy. Postać wspięła się po drabinie i gdy dotarła na górę uśmiechnęła się do dziewczyny.
         - Przyszedłeś. – rzuciła się na Nazira z płaczem.
         - Miałem być więc jestem. – mówił bez uczuć.
Weszli do środka, dziewczyna zdjęła ubrania zostawiając na sobie tylko jedwabną koszule. Przyjrzała się zielonowłosemu, który miał na sobie skurzaną zbroje.
         - Mój luby, po co ci to? Odrzuć to i połącz się ze mną– przytuliła się do niego. – Co się stało, czemu nie odpowiadasz?
Delia odsunęła się z przerażeniem w oczach. Drewnianą podłogę zalała krew. Nazir wbił jej swój rodowy nóż w brzuch.
         - D…dlaczego? – osunęła się na ziemie, jej wzrok zastygł na balkonie, z którego wychodzili wojownicy węża. Z jej jeszcze żywych oczu poleciały słone łzy żalu i smutku, a jej ostatnimi słowami które wymówiła przed śmiercią były.
         - Co ja zrobiłam…
         Pięćdziesięciu mężczyzn powoli przemieszczało się po korytarzu dworu wilka. Otwierano drzwi do których wchodziło kilku ludzi. I nie budząc nikogo, po cichu wbijali miecze w śpiące ciała ludzi. Nagle jakiś giermek narobił rabanu, krzycząc i wrzeszcząc że atakują. Aron nie mógł zabić dwunastolatka, więc uderzył go rękojeścią w czoło, ogłuszając go.
         - Zabić! Spalić! – nawoływał Nazir.
Niestety dla wilków, połowa jej rodziny już nie żyła zabita we śnie. Na korytarzu rozpoczęła się krwawa rzeź. Węże walczyli bez honoru, zabijali wbijając miecze w plecy, walczyło po kilku na jednego wilka. Żaden z obrońców nie mógł zwołać rycerzy spod dworu, gdyż wejście było zablokowane przez kilku wojowników. Ginęli wszyscy na dworze, rycerze, dzieci i służący. Każdy kto był przeciwko Nazirowi, stawał przed boskim sądem. Nagle do walki z zielonowłosym stanął rycerz Deli, Efar.
         - Ty zdradziecki gadzie!
         - Oj, schlebiasz mi.
         - Zdechniesz śmieciu! Nie dam ci ruszyć mojej pani!
Młody wąż zaczął się śmiać.
         - Twoja pani nie żyje! Ona nas tu wpuściła!
         - Kłamiesz! – rycerz rzucił się do walki. – Kłamiesz!
         - Zabiłem ją. – powiedział z uśmiechem.
Nazir wybił miecz rozżalonemu rycerzowi, który padł na ziemie.
         - Powiedz że kłamałeś.
         - Zabiłem ją. – zielonowłosy przebił Efara mieczem, wbijając go w usta. Jego ostatni jęk brzmiał jak „zawiodłem”.
Wtedy jeden z wojowników węża krzyknął.
         - Wanarz ucieka!
         - Aran i dziesięciu naszych, za nami! Reszta ma spalić ten dwór!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz