Ewan
pomógł wstać Ortensi i zapoznał ją z przyjaciółmi. Kian od razu zasugerował by
zabrać ją do Rudiego.
- Kto to … ten Rudi? –
zapytała trochę nieśmiało.
- Nasz starszy brat. –
powiedział dumnie Lewis.
- Starszy brat? -
- On się nami opiekuję… -
warknął Ewan.
- Aaa… i wy tak żyjecie w
kanałach? – dziewczyna pytała się o wszystko. Mimo iż przed chwilą chcieli ją
zgwałcić, i była świadkiem morderstwa zachowywała się bardzo spokojnie. Po
krótkiej wędrówce dotarli do okrągłego pomieszczenia. Gdzie siedział
zdenerwowany Rudi. Gdy zobaczył zakrwawionego Ewana, zerwał się z krzesła i
podbiegł do niego przytulając chłopca. Po chwili wymacał go by zobaczyć czy ma
jaką ranę.
- Ewan! Co się stało?! – pytał
zdenerwowany.
- Uratowałem tą dziewczynę. –
odpowiedział spokojnie blondyn.
- A ta krew!? -
- To krew martwego strażnika.
– Czerwonooki chłopak przeleciał wzrokiem po obecnych. Którzy z bladymi
twarzami na niego patrzyli.
- Ty … kogoś … zabiłeś? –
wyjękiwał Rudi.
- Tak, w jej obronie. –
zarumienił się blondyn.
- Kim jesteś? – zapytał łysy,
dziewczynę.
-
Jestem Ortensia…-
-
A dokładniej? – Rudi skiną palcem, by dwóch strażników podeszło do nich.
-
Jestem córką gubernatora… -
-
Dosyć! Zabrać ją i zamknąć! – krzyczał brat.
-
Nie! Dlaczego! – awanturował się blondyn.
- Zażądamy okupu! -
Jeden z starszych złodziei zabrał dziewczynę a drugi trzymał Ewana, gdyż ten
awanturował się i atakował Rudiego.
- Ewana zanieść do pokoju! I
pilnować aż się uspokoi! – zdenerwowany Rudi usiadł i złapał się za swoją łysą
głowę. Gdy wszyscy wyszli zaczął cicho płakać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz