Ewan zebrał
najlepszych złodziei i uzbroił ich w miecze i kuszę. Każdy miał założoną maskę
aktora z teatru, oraz długi czarny płaszcz. Przed gotowymi ludźmi staną
blondyn. Przeleciał wzrokiem po każdym z obecnych i z uśmiechem powiedział
- No panowie, jak wiecie jestem Bratem. Ale poprzedni Brat zginą z rąk oficera milicji Francisa. Oraz jak się domyślacie idziemy się zemścić. Dziś popołudniu jego przyszła żona będzie jechała przez wschodnią bramę, czyli najbiedniejsze tereny miasta. Porwiemy ją i ukarzemy! Za zbrodnię męża! A potem, przyjdzie czas na samego oficera! – Mówił radośnie do swoich ludzi, którzy odpowiedzieli jednym głosem
- Za zbrodnie męża! W imię gildii!
Grupa dwunastu złodziei i sześciu kuszników wyszło na ulicę Warton. Cała broń była schowana pod płaszczami. Jak przechodzili pomiędzy domami, ludzie mijali ich z myślą że to są zwykli aktorzy. Po godzinie marszu kusznicy weszli na dachy budynków a złodzieje się schowali w zaułkach, jedynie Ewan staną na środku drogi. Naglę na horyzoncie pojawiła się dorożka z czterema jeźdźcami. Gdy zbliżyła się do blondyna z wozu wyszedł mężczyzna, o dłuższych złotych włosach i oczach takiego samego koloru.
- Kim jesteś!? – krzyknął, lecz gdy nie usłyszał odpowiedzi wyjął miecz i zbliżył się do złodzieja. Ewan wyjął swój miecz, rycerz spojrzał na ostrze przeciwnika.
- Więc to ty okradłeś pana Juliusza, właściciela wielu włości?
Złodziej nadal nie powiedział nawet słowa, rycerz skinął palcem i z koni zeszli wojownicy.
- I co aktorzyno? Nas jest pięciu, a ty jeden.
Ewan nie będąc dłużny, wezwał swoich złodziei którzy stanęli za przywódcą uzbrojeni w miecze.
- I co… rycerzyku… nas dwunastu a was pięciu. – zaśmiał się spod maski.
- Wy i te wasze brudne zagrywki. Czego chcecie za przejazd?
Brat skierował palec ku wozowi wykrzykując
- Dziewczynę!
- Po moim trupię! – odezwał się rycerz. Ruszając wraz z swoimi wojownikami na złodziei
- No to niech zacznie się przedstawienie!
Miecznicy Ewana pobiegli na wroga, lecz nie walczyli a tylko odbijali ciosy. Gdy jeden sparował atak wojownika królewskiego drugi powalał go na ziemię, wiążąc mu ręce i nogi. Jedynie złotowłosy rycerz nie dawał się powalić, Złodzieje stworzyli dookoła niego okrąg, a do środka wszedł Ewan. W pustych uliczkach było słychać jedynie brzdęk uderzających o siebie mieczy. Walka pomiędzy dowódcami, była zacięta. Gdy jeden atakował drugi oskakiwał próbując kontratakować. Ten pojedynek można było porównać do pokazu tańca, na wystawnym dworze, ale stawka toczyła się o coś ważniejszego. Ale naglę blondyn upadł na ziemię, a gdy rycerz chciał go dobić, usłyszał syk bełtu. I nim unik zrobił padł ranny na ziemię.
Ewan wstał i szybkim tonem powiedział
- Zagnieść mu chleba z pajęczyną. Nie dajmy mu umrzeć jak psu. Opatrzeć go i schować się. Ja się zajmę dziewczyną.
Ludzie posłusznie wykonali rozkaz Brata. Który po chwili wszedł na powóz i biorąc lejce do rąk pojechał za miasto.
- No panowie, jak wiecie jestem Bratem. Ale poprzedni Brat zginą z rąk oficera milicji Francisa. Oraz jak się domyślacie idziemy się zemścić. Dziś popołudniu jego przyszła żona będzie jechała przez wschodnią bramę, czyli najbiedniejsze tereny miasta. Porwiemy ją i ukarzemy! Za zbrodnię męża! A potem, przyjdzie czas na samego oficera! – Mówił radośnie do swoich ludzi, którzy odpowiedzieli jednym głosem
- Za zbrodnie męża! W imię gildii!
Grupa dwunastu złodziei i sześciu kuszników wyszło na ulicę Warton. Cała broń była schowana pod płaszczami. Jak przechodzili pomiędzy domami, ludzie mijali ich z myślą że to są zwykli aktorzy. Po godzinie marszu kusznicy weszli na dachy budynków a złodzieje się schowali w zaułkach, jedynie Ewan staną na środku drogi. Naglę na horyzoncie pojawiła się dorożka z czterema jeźdźcami. Gdy zbliżyła się do blondyna z wozu wyszedł mężczyzna, o dłuższych złotych włosach i oczach takiego samego koloru.
- Kim jesteś!? – krzyknął, lecz gdy nie usłyszał odpowiedzi wyjął miecz i zbliżył się do złodzieja. Ewan wyjął swój miecz, rycerz spojrzał na ostrze przeciwnika.
- Więc to ty okradłeś pana Juliusza, właściciela wielu włości?
Złodziej nadal nie powiedział nawet słowa, rycerz skinął palcem i z koni zeszli wojownicy.
- I co aktorzyno? Nas jest pięciu, a ty jeden.
Ewan nie będąc dłużny, wezwał swoich złodziei którzy stanęli za przywódcą uzbrojeni w miecze.
- I co… rycerzyku… nas dwunastu a was pięciu. – zaśmiał się spod maski.
- Wy i te wasze brudne zagrywki. Czego chcecie za przejazd?
Brat skierował palec ku wozowi wykrzykując
- Dziewczynę!
- Po moim trupię! – odezwał się rycerz. Ruszając wraz z swoimi wojownikami na złodziei
- No to niech zacznie się przedstawienie!
Miecznicy Ewana pobiegli na wroga, lecz nie walczyli a tylko odbijali ciosy. Gdy jeden sparował atak wojownika królewskiego drugi powalał go na ziemię, wiążąc mu ręce i nogi. Jedynie złotowłosy rycerz nie dawał się powalić, Złodzieje stworzyli dookoła niego okrąg, a do środka wszedł Ewan. W pustych uliczkach było słychać jedynie brzdęk uderzających o siebie mieczy. Walka pomiędzy dowódcami, była zacięta. Gdy jeden atakował drugi oskakiwał próbując kontratakować. Ten pojedynek można było porównać do pokazu tańca, na wystawnym dworze, ale stawka toczyła się o coś ważniejszego. Ale naglę blondyn upadł na ziemię, a gdy rycerz chciał go dobić, usłyszał syk bełtu. I nim unik zrobił padł ranny na ziemię.
Ewan wstał i szybkim tonem powiedział
- Zagnieść mu chleba z pajęczyną. Nie dajmy mu umrzeć jak psu. Opatrzeć go i schować się. Ja się zajmę dziewczyną.
Ludzie posłusznie wykonali rozkaz Brata. Który po chwili wszedł na powóz i biorąc lejce do rąk pojechał za miasto.