czwartek, 21 sierpnia 2014

"Tragedia Dnia Jutrzejszego" Dzień Czwarty

Dzień Czwarty

                   Julia ospale wstała z łózka, mimo że nad Krakowem było słońce, ona była zbyt zmęczona by się uśmiechać. Powoli zeszła do kuchni. Przywitała się z Szymonem, który od razu zauważył zmęczenie dziewczyny. Podbiegł do niej chwycił ją za rękę i poprowadził do stołu.
         - Co dzisiaj robimy? – zapytał
         - Chodźmy do ZOO –
         - Tam? Ale dasz radę? -
         - Nie martw się. – powiedziała, z lekkim uśmiechem na twarzy
Szymona zawołał Jana, i całą trójką zjedli śniadanie. Blondyn cały czas pomagał Juli we wszystkim.

         Bracia pomogli dziewczynie się ubrać i wraz z nią wyszli z domu. Po chwili spaceru Julia odzyskała siły. I mogła sama chodzić. Blondynka czuła się bardzo słabo, ale nie chciała tego mówić. Rodzeństwo dotarło do ZOO, Julia biegała od zwierzaka do zwierzaka. Radośnie cieszyła się z wszystkiego co widziała, a to lamy, konie, kuce i lwy a  z drugiej strony węże, króliki, wilki i łosie. Dziewczyna pobiegła do fok.
         - Ja pójdę na chwilę do sklepu – powiedział Jan
         - Julia, poczekaj tutaj ja musze do toalety – dodał Szymon
         - Dobrze – wykrzyczała niczym podniecony szczeniak
Jan zniknął za zakrętem, a blondyn poszedł do toalety, która znajdowała się obok wybiegu fok. Załatwił się i gdy miał myć ręce
         - Dzwońcie na pogotowie! Dziewczyna zemdlała – usłyszał
Chłopak jak grom wypadł z toalety, zobaczył Julie leżącą na ziemi. Podbiegł do niej i zaczoł płakać. Sprawdził puls dziewczynie
         - Żyje – powiedział z ulgą. Do nich podbiegł Jan. Blondynka otworzyła ospale oczy. Skinęła palcem żeby przybliżyli twarze, oni tak zrobili. Julia pocałowała każdego w policzek
         - Przepraszam – wyszeptała – tylko na tyle mi pozwolił – dodała, po czym zamknęła oczy.
         - Julia! Nie odpływaj! – krzyczał Jan, popatrzył na Szymona, który zalewa się łzami. Bruneta zaczął odciągać sanitariusz. Lekarz sprawdził jej puls, i przystąpił do reanimacji. Blondyn siedział w bez ruchu, ciągle płakał. Sanitariusze zabrali dziewczynę do karetki. Jan został z bratem, podszedł do niego i strzelił go z liścia.
         - Ogarnij się! Jedziemy do szpitala! – krzyknął podnosząc blondyna, wybiegł z nim przed bramę ZOO i stojącą tam taksówką pojechali.
         W szpitalu weszli na recepcje. Tam zauważyli lekarza który ją reanimował. Podbiegli do niego.
         - Gdzie ona jest, co z nią? – zapytali. Lekarz miał smutny wyraz twarzy.
         - Chłopcy, ona nie przeżyła – powiedział – Przepraszam, jak chcecie jest w Sali nr 13. – dodał po czym usiadł i złapał się za głowę. Jan tym razem znieruchomiał a Szymon pobiegł do Sali Juli. Wbiegł do środka, zobaczył leżącą dziewczynę. Podszedł do niej i złapał ją za rękę. Była zimna, uklęknął przy łóżku i zalewał je łzami. Do Sali wszedł Jan i oparł się o ścianę.
         - No trudno, i tak by umarła. –
Szymon wstał, podszedł do bruneta i uderzył go w twarz, po czym złapał go za bluzę.
         - Jak ty mówisz, twoja siostra nie żyje! Jak możesz tak mówić! –
Blondyn wyszedł z Sali, a Jan podszedł do ciała siostry, odgarnął jej włosy z twarzy
         - Nawet martwa wciąż jest piękna. – po czym usiadł pod ścianą i sziedział tam przez kolejne godzin.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz