sobota, 18 stycznia 2014

"Dziewczyno nie czekaj do śmierci."

Jak co dzień budzę się w łóżku , samotny. Spoglądam na zegarek „o szósta” pomyślałem „czas do szkoły”. Wychodzę z mojego pokoju, nikogo nie ma. Tylko karteczka na lodówce
„Dorianku…
Muszę jechać do Warszawy na wywiad, będę za trzy dni. Na stole masz pieniądze, nie wydaj wszystkiego!
Kocham mama.”
Biorę wdech, robię sobie śniadanie do szkoły i wychodzę z mieszkania a następnie z bloku. „Co dziś za dzień? Poniedziałek…” prowadzę sobie wewnętrzy dialog. Ale to i tak lepiej że poniedziałek, przynajmniej nie będę sam. Ach jak ja kocham wiosnę, lubię popatrzeć jak wszystko odżywa po zimie.
         Do szkoły idę na piechotę, mam dziesięć minut marszu. Stoję w furtce i spoglądam na moje liceum. I codziennie ten miły i przyjemny głos mówi mi:
         - Dzień dobry, znowu tu stoisz?
Obracam się i widzę zielonooką blondynkę która obdarzyła mnie uśmiechem.
         - O, cześć Maria. – uśmiecham się do niej – jakoś lubię tu stać i patrzeć na szkołę. – dokończyłem. Ona wtedy złapała mnie za rękę i pociągnęła do szkoły „tak, za to ją kocham” pomyślałem, po czym weszliśmy do szkoły.
         „Szkoda że nie jesteśmy parą” to są moje najczęstsze myśli. Wyznałem jej miłość, ale zaproponowała przyjaźń, zgodziłem się. Od tego momentu nasze relacje poprawiły się i przez to bierze się nas często za parę. W końcu często się przytulamy całe przerwy, zanosimy sobie lekcje, jak kogoś z nas nie ma w szkole Oraz często gdzieś wychodzimy.
         I tak minęły dwie lekcję, przyszedł czas na język polski. Nasza pani kazała mi wymoczyć gąbkę, więc wyszedłem na korytarz który był dziwnie opustoszały. Zobaczyłem tylko cień przy toalecie. Ktoś stał za ścianą. Myślałem że ktoś próbuje zerwać się z lekcji, dobrze że mamy monitoring. Zbliżyłem się do ubikacji, kiedy kątem oka zobaczyłem jak człowiek stojący w ukryciu, poruszył się w moim kierunku. Poczułem duży ból. Spojrzałem na swój brzuch, miałem wbity nóż. Od razu zgiąłem się w pół. Popatrzyłem na mojego oprawcę. Był to chłopak, chyba nawet mojego wieku, miał średniej długości włosy i czerwone oczy. Ale to chyba były kontakty. „Maria takie lubi” nawet w obliczu śmierci myślę tylko o niej. Spoglądam raz jeszcze na blondyna i zadaje mu pytanie
         - Dlaczego?
A on z uśmiechem odpowiedział
         - Teraz nie będziesz mi przeszkadzał z Marią.
         Wyplułem krew i szybkim ruchem uderzyłem pięścią w jego szczękę, tak że aż upadł na ziemię. Złapałem za nóż i wyrzuciłem go jak najdalej jak mogłem. Podchodząc do blondynki mówiłem
         - Myślisz że pozwolę, by taki śmieć jak ty, do niej się przystawiał!?
Złapałem za jego głowę i podniosłem go. Postawiłem go na nogi po czym znowu uderzałem go w brzuch. Mimo ogromnego bólu myślałem tylko o tym, by go załatwić. Złapałem jego głowę i zacząłem uderzać nią o drzwi zamkniętej Sali. No i ostatnie uderzenie, jego głowa przebiła drewno.

         Oparłem się o ścianę, po czym usiadłem i ostatni raz spojrzałem na blondyna
         - Maria, przepraszam… - wyszeptałem. Jestem taki śpiący.
Ale usłyszałem krzyk. Krzyk Mari. Otworzyłem oczy i zobaczyłem ją. Klęczała przy mnie a z jej zielonych oczu ciekły łzy. Uśmiechnołem się do niej i powiedziałem
         - Nie płacz, proszę…
         - Dorian proszę. Nie odchodź!
         - Nie martw się. Maria proszę żyj za nas oboje…
         - Dorian proszę. Dorian ja cię kocham!
         - To dlaczego ty?
         - Bałam się tego, że coś między nami się zmieni… przepraszam.
         - Nic się nie stało…
Blondynka zetknęła swoje usta z moimi. Gdy odchyliła się, już ociężale dotknąłem ręką jej policzka, zostawiając krwawy ślad.
         - Jaka delikatna… przepraszam… żyj dalej…
Wyszeptałem. Po czym zamknąłem oczy, gdyż byłem już bardzo senny…

Notatka:
-facepalm- boże co ja tworzę...
Może jakieś komentarze. Bo ja naprawdę chcę wiedzieć czy ktoś to czyta czy tak o wchodzi...

2 komentarze: