Rozdział XIX
„Koniec”
„Koniec”
Spanikowani
rycerze zaczęli uciekać, modląc się o swoje życie. Śmierć króla poruszyła
prawie każdym z obecnych wojowników. Nie można było nawet doliczyć się martwych
ciał, ani gdzie leży ciało przyjaciela bądź wroga. Wszyscy martwi byli równi.
- Bracie! – krzyknął Pilow, dowódca chorągwi jeździeckiej o bardzo bujnych, białych włosach, przypominających owce. Jego rozmówca był bardzo podobny do niego, jedna z wielu cech ich rodu. – Do walki! Za króla!
- Nie słyszałeś?! Król nie żyje! Uciekamy!
- Po moim trupie! – krzyknął wyciągając miecz. – Do boja! – zagrzał rycerzy w okuł. Jednak za nim pojechało tylko dziesięciu wojowników. Niestety, sam Pilow szybko został przebity lancą, jednego z węży. Jednak jego poświęcenie nie poszło na marne. Skutecznie zablokowali na chwile pościg za uciekającymi ludźmi.
- Bracie! – krzyknął Pilow, dowódca chorągwi jeździeckiej o bardzo bujnych, białych włosach, przypominających owce. Jego rozmówca był bardzo podobny do niego, jedna z wielu cech ich rodu. – Do walki! Za króla!
- Nie słyszałeś?! Król nie żyje! Uciekamy!
- Po moim trupie! – krzyknął wyciągając miecz. – Do boja! – zagrzał rycerzy w okuł. Jednak za nim pojechało tylko dziesięciu wojowników. Niestety, sam Pilow szybko został przebity lancą, jednego z węży. Jednak jego poświęcenie nie poszło na marne. Skutecznie zablokowali na chwile pościg za uciekającymi ludźmi.
Zapłakany
Alow, brat Pilowa uciekał. Przy życiu pozostało gdzieś z dwustu jeźdźców. Dla
nich, królestwo upadło. Zajęcie cytadeli przez Nazira było by kwestią kilku
dni. A co tam było do ratowania? Katarzyna i Aria. Już miał wydać komendę do
ataku, bądź odwrotu do cytadeli, kiedy przy swoim obozie zobaczył jeźdźców.
Już po nas – pomyślał.
Już po nas – pomyślał.
Ocarian
stał dumnie przy swoich żołnierzach. Miał tylko trzydziestu jeźdźców, ale jakże
wyhartowanych. Miał na sobie srebrną, płytową zbroje, w jakiej jeszcze nikt go
nie widział, a na plecach, ogromną skórę białego wilka. Wyciągnął szable,
spojrzał na swoich ludzi, uśmiechnął się, widząc wiernych sobie rycerzy. Wtedy
wydał prosty rozkaz.
- Zabić węże!
Wszystkie szczury wyjęły miecze, i krzycząc ruszyli w stronę żołnierzy Nazira. Niegdyś uciekający rycerze, zdezorientowani sytuacją która się właśnie odbywała, zatrzymali się. Dopiero wtedy zobaczyli pomarańczowe chorągwie niesione przez rycerzy. Czy mieli szanse wygrać? Nikt tego nie wiedział. Ale zawrócili, dołączając do szarży Ocariana . Sam szczur biegł na samym przodzie „watahy”. Nim nawet rycerze Nazira się zorientowali, wróg był już przy nich.
- Zabić węże!
Wszystkie szczury wyjęły miecze, i krzycząc ruszyli w stronę żołnierzy Nazira. Niegdyś uciekający rycerze, zdezorientowani sytuacją która się właśnie odbywała, zatrzymali się. Dopiero wtedy zobaczyli pomarańczowe chorągwie niesione przez rycerzy. Czy mieli szanse wygrać? Nikt tego nie wiedział. Ale zawrócili, dołączając do szarży Ocariana . Sam szczur biegł na samym przodzie „watahy”. Nim nawet rycerze Nazira się zorientowali, wróg był już przy nich.
Padł
pierwszy rycerz, od cięcia szabli Ocariana. Drugi próbował zareagować, odbił
broń i gdy szykował się do kontrataku, został przecięty przez kolejnego
rycerza, jadącego tuż obok głowy rodu. Blondyn zrobił kolejny zamach, powalając
kolejnego jeźdźca. Szarża ustała, zaczynając bitwę. Nagle przed szczurem
pokazał się nowy wróg. Czerwono włosy chłopak.
- Więc jednak tutaj walczysz? – zapytał Aran.
- Wybacz za spóźnienie. Powrót od was nam się przydłużył.
Kilka cięć przerwało rozmowę. Zbliżyli się do siebie oddając kilka ruchów.
- Miesiąc wracaliście? Jak to? – zdziwił się chłopak.
- Musieliśmy ukrywać się by wygoić rany. – zaśmiał się Ocarian. Znów się zbliżył, jedno cięcie wybiło z rąk Arana tarczę. Chłopak jak niewielu miał na sobie płytową zbroje. Z wyraźnie namalowanym krwią wężem na piersi. – Poddaj się Aranie, a oszczędzę ci życie!
- Jakże zmężniał panie! Ale to nie da ci umiejętności!
Czerwono włosy przystąpił do ataku, zwiąż zamach chcąc trafić szczura. Ale ten szybko odbił cios, i przeciął szyje przeciwnika. Obydwa konie się zatrzymały, a Aran odwrócił się do swojego oprawcy. Z jego ust jak i szyi ciekła krew. Uśmiechnął się z lekkimi łzami w oczach.
- Pan będzie dumny… - wyszeptał, po czym upadł z konia.
Ocarian również z lekkimi łzami w oczach dołączył do bitwy.
- Więc jednak tutaj walczysz? – zapytał Aran.
- Wybacz za spóźnienie. Powrót od was nam się przydłużył.
Kilka cięć przerwało rozmowę. Zbliżyli się do siebie oddając kilka ruchów.
- Miesiąc wracaliście? Jak to? – zdziwił się chłopak.
- Musieliśmy ukrywać się by wygoić rany. – zaśmiał się Ocarian. Znów się zbliżył, jedno cięcie wybiło z rąk Arana tarczę. Chłopak jak niewielu miał na sobie płytową zbroje. Z wyraźnie namalowanym krwią wężem na piersi. – Poddaj się Aranie, a oszczędzę ci życie!
- Jakże zmężniał panie! Ale to nie da ci umiejętności!
Czerwono włosy przystąpił do ataku, zwiąż zamach chcąc trafić szczura. Ale ten szybko odbił cios, i przeciął szyje przeciwnika. Obydwa konie się zatrzymały, a Aran odwrócił się do swojego oprawcy. Z jego ust jak i szyi ciekła krew. Uśmiechnął się z lekkimi łzami w oczach.
- Pan będzie dumny… - wyszeptał, po czym upadł z konia.
Ocarian również z lekkimi łzami w oczach dołączył do bitwy.
Nazir
zdumiony stał na miejscu pierwszego starcia. Widział jak nagle pojawił się
Ocarian wraz ze swoimi ludźmi. Z góry zsunął się Aron. Nigdy nie miał zwyczaju
być radosnym, ale teraz można było o nim powiedzieć „czarna rozpacz”. Zielono
włosy podjechał do niego bliżej.
- Aronie, co jest?
- Panie… Aran nie żyje… - wyszeptał. Nazir zamarł. Czy to oznacz że jeden z jego najwierniejszych ludzi, jak i przyjaciel… przegrał?
- Kto był jego przeciwnikiem!? – krzyknął lekko zrozpaczony.
- Ocarian. – skomentował krótko, po czym spojrzał na swojego pana. Odpiął pas z mieczem i rzucił go pod kopyta konia Nazira. – To dla mnie koniec. Nie mam po co walczyć.
- Wracaj tu! Do walki! O mój tron!
- Nie należy ci się! – krzyknął Aron. – O co oni walczą? O twoje poronione sny! A ty, czemu walczysz!? Chciałeś unormować królestwo!? Rozpocząłeś wojnę domową! Z resztą… służyłem tylko ze względu na mojego brata. Za wiele ryzykowaliśmy. I przegraliśmy.
Nazir nie odpowiedział. Również się cofnął. Powoli zaczął odjeżdżać w stronę swojego obozu. Nie zauważył jednak, że to zraniło morale jego rycerzy.
- Aronie, co jest?
- Panie… Aran nie żyje… - wyszeptał. Nazir zamarł. Czy to oznacz że jeden z jego najwierniejszych ludzi, jak i przyjaciel… przegrał?
- Kto był jego przeciwnikiem!? – krzyknął lekko zrozpaczony.
- Ocarian. – skomentował krótko, po czym spojrzał na swojego pana. Odpiął pas z mieczem i rzucił go pod kopyta konia Nazira. – To dla mnie koniec. Nie mam po co walczyć.
- Wracaj tu! Do walki! O mój tron!
- Nie należy ci się! – krzyknął Aron. – O co oni walczą? O twoje poronione sny! A ty, czemu walczysz!? Chciałeś unormować królestwo!? Rozpocząłeś wojnę domową! Z resztą… służyłem tylko ze względu na mojego brata. Za wiele ryzykowaliśmy. I przegraliśmy.
Nazir nie odpowiedział. Również się cofnął. Powoli zaczął odjeżdżać w stronę swojego obozu. Nie zauważył jednak, że to zraniło morale jego rycerzy.
Rycerze
szybko zauważyli brak swojego pana. Wielu z nich zaczęło się rozbiegać, a
jeszcze więcej… poddawać. Nie chcieli walczyć. Czuli wyczerpanie, a przybycie
nawet trzydziestu wypoczętych ludzi szczura, to już był zastrzyk świeżej
energii dla wojsk przeciwnika.
- Zabrać jeńców. Pomóc piechocie! Ja jadę po głowę węża!
- Zabrać jeńców. Pomóc piechocie! Ja jadę po głowę węża!
Nazir
siedział w swoim namiocie, największym w całym obozie. Położył się na tronie, zadając
sobie jedno pytanie. Po co walczy? Wtedy do środka wszedł blondyn. Ocarian
uśmiechnął się do swojego przyjaciela. Zielonowłosy zaśmiał się.
- Ja cię nie widzę miesiąc, a ty nagle zamieniasz się w mężczyznę.
- Nigdy byś się tego nie spodziewał, prawda? – szczur również się zaśmiał. – Powiedz mi, wojna skończona. Po co to było?
- W sumie… to nie wiem. – wąż wstał i usiadł przy drewnianym stole. Ocarian dołączył do niego, siadając naprzeciwko. – Planowałem to od dawna. Chciałem stworzyć spójne królestwo z nowym królem.
- I ty miał byś nim być? – zapytał szczur.
- Nie. – odpowiedział, podając rozmówcy koronę. – Ja bym się nie nadawał. Plan był świetny, nie powiem, ale…
- Ale ja się nie dopasowałem?
Nazir się uśmiechnął.
- Tak, nie dopasowałeś się do niego. – wyjął swój sztylet, najbardziej ozdobną rzecz, jaką posiadał, podając ją Ocarianowi. Ten przyjął go chętniej niż koronę. – Przegrałem z moim przyjacielem.
- A ja wygrałem z moim bratem. – uśmiechnął się z łzami w oczach.
- Miło mi się rozmawia… przed śmiercią.
- Wybacz.
- Nie przepraszaj. Wiemy co będzie musiało teraz nastąpić. Dla ciebie też to musi być ciężkie.
- Niestety…
- Zabicie Arana też nie było proste, prawda?
- No tak.
- Jakie miał ostatnie słowa? Ciekawi mnie to.
- „Pan będzie dumny” – z oczu blondyna popłynęły łzy.
- I jestem. – Nazir wstał, rozkładając ręce jak do przytulenia. Blondyn zrobił to samo. Przytulił go.
- Wybacz mi… - wyszeptał Ocarian, po czym wbił sztylet w pierś Nazira. – Proszę… wybacz mi... – załkał.
- Nie płacz. – powiedział zielonowłosy, po czym cały czas przytulając przyjaciela, splunął krwią. Przybliżył usta do uszu szczura. I wyszeptał kilka słów. Ocarian zamarł, nie wiedział czy to dlatego że zabił Nazira, czy z powodu jego słów. Zielonowłosy uśmiechnął się do niego po raz ostatni, oparł czoło o czoło przyjaciela, po czym upadł bez sił na ziemie.
- Ja cię nie widzę miesiąc, a ty nagle zamieniasz się w mężczyznę.
- Nigdy byś się tego nie spodziewał, prawda? – szczur również się zaśmiał. – Powiedz mi, wojna skończona. Po co to było?
- W sumie… to nie wiem. – wąż wstał i usiadł przy drewnianym stole. Ocarian dołączył do niego, siadając naprzeciwko. – Planowałem to od dawna. Chciałem stworzyć spójne królestwo z nowym królem.
- I ty miał byś nim być? – zapytał szczur.
- Nie. – odpowiedział, podając rozmówcy koronę. – Ja bym się nie nadawał. Plan był świetny, nie powiem, ale…
- Ale ja się nie dopasowałem?
Nazir się uśmiechnął.
- Tak, nie dopasowałeś się do niego. – wyjął swój sztylet, najbardziej ozdobną rzecz, jaką posiadał, podając ją Ocarianowi. Ten przyjął go chętniej niż koronę. – Przegrałem z moim przyjacielem.
- A ja wygrałem z moim bratem. – uśmiechnął się z łzami w oczach.
- Miło mi się rozmawia… przed śmiercią.
- Wybacz.
- Nie przepraszaj. Wiemy co będzie musiało teraz nastąpić. Dla ciebie też to musi być ciężkie.
- Niestety…
- Zabicie Arana też nie było proste, prawda?
- No tak.
- Jakie miał ostatnie słowa? Ciekawi mnie to.
- „Pan będzie dumny” – z oczu blondyna popłynęły łzy.
- I jestem. – Nazir wstał, rozkładając ręce jak do przytulenia. Blondyn zrobił to samo. Przytulił go.
- Wybacz mi… - wyszeptał Ocarian, po czym wbił sztylet w pierś Nazira. – Proszę… wybacz mi... – załkał.
- Nie płacz. – powiedział zielonowłosy, po czym cały czas przytulając przyjaciela, splunął krwią. Przybliżył usta do uszu szczura. I wyszeptał kilka słów. Ocarian zamarł, nie wiedział czy to dlatego że zabił Nazira, czy z powodu jego słów. Zielonowłosy uśmiechnął się do niego po raz ostatni, oparł czoło o czoło przyjaciela, po czym upadł bez sił na ziemie.
Ocarian
zamknął oczy martwemu przyjacielowi, wycierając jego twarz z krwi. Wyszedł z
namiotu i dołączył do swoich ludzi. Ruszył czym prędzej na miejsce bitwy,
spodziewając się trwającej wciąż walki, ale nie było jej. Ludzie zaczęli
wiwatować na widok szczura. Dzięki niemu, wojna się skończyła.
Od
bitwy minął miesiąc. W królewskiej cytadeli panowała napięta sytuacja. Oto,
królewskie rody zebrały się na wybranie nowego króla. W ciemnej owalnej Sali,
siedziały trzy osoby. Złoty, zdobiony tron został pusty, a na nim leżała korona.
Dwóch dorosłych mężczyzn i jeden chłopiec siedzieli na potężnych dębowych
krzesłach. Ich twarze były pokryte cieniem. Na krześle oznaczonym szczurem,
siedział Ocarian. Na oznaczonym gryfem, Airen z opaską na miejscu, gdzie
niegdyś miał oko. Krzesło węża było puste, a na herbie był wbity sztylet, który
Ocarian dostał od Nazira. Na ostatnim siedział Harp, obdarowany przez króla
tytułem szlacheckim Wilka. Airen wstał.
- Witam, zebraliśmy się dziś, by wybrać nowego króla. Jak wiecie, Król Kanir de Collo sprawiedliwy, zginął podczas bitwy pod Gallą, wiec my, trzy głowy rodów musimy wybrać nowego króla z nas. – uśmiechnął się. – wybór jest chyba oczywisty. Wstań Ocarianie, synu Okrima, pogromco węży i wilków. Za twoje zasługi, jednogłośnie stwierdziliśmy, że korona jak i kraj, należy się tobie.
- Witam, zebraliśmy się dziś, by wybrać nowego króla. Jak wiecie, Król Kanir de Collo sprawiedliwy, zginął podczas bitwy pod Gallą, wiec my, trzy głowy rodów musimy wybrać nowego króla z nas. – uśmiechnął się. – wybór jest chyba oczywisty. Wstań Ocarianie, synu Okrima, pogromco węży i wilków. Za twoje zasługi, jednogłośnie stwierdziliśmy, że korona jak i kraj, należy się tobie.
Jako iż to jest ostatni rozdział Wojny Rodzin, chciałbym wam podziękować, za wspólny rok. Muszę przyznać, nie zawsze byłem pilnym pisarzem, ale cieszę się że udało mi sie skończyć całą opowieść. Ale jako mam teraz trochę miejsca, chciałbym oprócz podziękowań, o coś was poprosić. O opinie, komentarz. Chciałbym wiedzieć czy to się podobało, czy lubicie jakąś postać, oraz co sądzicie o zakończeniu :3
I nie, nie jest to koniec mojej kariery xD/Lekki pisarz All