Rozdział XI
„Wewnętrzny Spór”
„Wewnętrzny Spór”
Ocarian
siedział w swojej komnacie, gdy nagle rozległo się pukanie. Mimowolnie wstał i
otworzył drzwi. Nie spodziewał się że do
niego przyjdzie nikt inny, jak młody Gryf. Blondyn skiną głową by wszedł.
Usiedli na drewnianych krzesłach wykonanych specjalnie dla Ocariana. Na
siedzisku były wbudowane… poduszki. Szczur, jak uważał Nazir, zawsze był „delikatniejszy”
od reszty ludzi.
- Słuchaj… - zaczął Airen. – Wiem że to ciężkie dla ciebie… ale musimy ściąć Nazira… - Ocarian przemilczał. – Musisz też się na to zgodzić…
- Niby czemu? – zapytał. – Rozbijmy tamtą armie. Będzie prościej… - burknął pod nosem.
- Wiesz że to nie wyjdzie… puki on żyje, nie zaznamy spokoju… pomyśl o tym. Pomyśl o Arii. – jego głos na końcu się zawahał. Ocarian mimo swojej codziennej „łagodnej” natury, potępił go wzrokiem. Wstał i podszedł do okna. Westchną parę razy.
- Nie przyłożę do tego swojej ręki… - warknął jak gdyby nigdy. – Nigdy nie powinienem go ranić!
- Ocarianie! Co ty mówisz!? – gwałtownie wstał, tym samym odpychając krzesło. Jego trzask był momentem, kiedy blondyn odwrócił wzrok.
- On… jest… był moim przyjacielem! – wrzasnął. Airen nie wiedząc co robić, spoliczkował Ocariana.
- Straże! – wrzasną szczur, a do pokoju wbiegło dwóch uzbrojonych rycerzy. – Aresztować go! Za atak na głowę rodziny! – Jego ludzie widzieli go takiego dopiero pierwszy raz. Chcieli posłusznie wykonać rozkaz, ale gryf sprytnie wykręcił się z ich uścisku, po czym zaczął biec w stronę stajni.
- Panie… ucieka!
- Natychmiast biegnij do króla, z moim rozkazem. Airen ma zostać aresztowany za atak na mnie i… - tu przerwał, po czym wrogim wzrokiem spojrzał na rycerza. – Biegnij! – rozkazał i usiadł.
- Słuchaj… - zaczął Airen. – Wiem że to ciężkie dla ciebie… ale musimy ściąć Nazira… - Ocarian przemilczał. – Musisz też się na to zgodzić…
- Niby czemu? – zapytał. – Rozbijmy tamtą armie. Będzie prościej… - burknął pod nosem.
- Wiesz że to nie wyjdzie… puki on żyje, nie zaznamy spokoju… pomyśl o tym. Pomyśl o Arii. – jego głos na końcu się zawahał. Ocarian mimo swojej codziennej „łagodnej” natury, potępił go wzrokiem. Wstał i podszedł do okna. Westchną parę razy.
- Nie przyłożę do tego swojej ręki… - warknął jak gdyby nigdy. – Nigdy nie powinienem go ranić!
- Ocarianie! Co ty mówisz!? – gwałtownie wstał, tym samym odpychając krzesło. Jego trzask był momentem, kiedy blondyn odwrócił wzrok.
- On… jest… był moim przyjacielem! – wrzasnął. Airen nie wiedząc co robić, spoliczkował Ocariana.
- Straże! – wrzasną szczur, a do pokoju wbiegło dwóch uzbrojonych rycerzy. – Aresztować go! Za atak na głowę rodziny! – Jego ludzie widzieli go takiego dopiero pierwszy raz. Chcieli posłusznie wykonać rozkaz, ale gryf sprytnie wykręcił się z ich uścisku, po czym zaczął biec w stronę stajni.
- Panie… ucieka!
- Natychmiast biegnij do króla, z moim rozkazem. Airen ma zostać aresztowany za atak na mnie i… - tu przerwał, po czym wrogim wzrokiem spojrzał na rycerza. – Biegnij! – rozkazał i usiadł.
Król siedział na tronie, wsłuchując się w
umiejętną grę Gothara. W jego kamiennej, zimnej Sali siedzieli też jego
doradcy, Głowa rodziny Gryfów wraz ze swoją córką i parę innych osób. Nagle
drzwi się otworzyły i wyrzuciły dwóch królewskich gwardzistów. Wszyscy w środku
się poderwali, a rycerz szczura padł na kolana przed królem.
- Panie nasz i władco. Przysyła mnie Ocarian z ważną wiadomością.
- Mów więc, nie każ nam siedzieć w niepewności… - odburknął mu król. Widać nie w smak mu było że jeden rycerz Szczura był wstanie powalić dwóch „wyszkolonych” królewskich gwardzistów.
- Mój pan, Ocarian wydał rozkaz aresztowania Airena.
- Jak to! – Lurd poderwał się z krzesła.
- Zaatakował mojego pana.
- A więc w końcu pokazał na co go stać. – skomentowała Katarzyna, za co została skarcona przez ojca. Król podrapał się po swojej siwej brodzie, jak to miewał w naturze gdy o czymś rozmyślał. Po chwili wstał i donośnym tonem powiedział.
- Wydaje rozkaz aresztowana Airena de Collo, do momentu rozwiązania tej sprawy! – po czym usiadł.
- Ojcze! – wrzasnął Lurd. – To na pewno kłamstwo!
- Zamilcz! Nie każ mi karać i ciebie! – Gryf posłusznie usiadł i zamilkł. Patrzył tylko na śmiejącą się pod nosem Katarzynę.
- Panie nasz i władco. Przysyła mnie Ocarian z ważną wiadomością.
- Mów więc, nie każ nam siedzieć w niepewności… - odburknął mu król. Widać nie w smak mu było że jeden rycerz Szczura był wstanie powalić dwóch „wyszkolonych” królewskich gwardzistów.
- Mój pan, Ocarian wydał rozkaz aresztowania Airena.
- Jak to! – Lurd poderwał się z krzesła.
- Zaatakował mojego pana.
- A więc w końcu pokazał na co go stać. – skomentowała Katarzyna, za co została skarcona przez ojca. Król podrapał się po swojej siwej brodzie, jak to miewał w naturze gdy o czymś rozmyślał. Po chwili wstał i donośnym tonem powiedział.
- Wydaje rozkaz aresztowana Airena de Collo, do momentu rozwiązania tej sprawy! – po czym usiadł.
- Ojcze! – wrzasnął Lurd. – To na pewno kłamstwo!
- Zamilcz! Nie każ mi karać i ciebie! – Gryf posłusznie usiadł i zamilkł. Patrzył tylko na śmiejącą się pod nosem Katarzynę.
Niespodziewanie
w środku królewskiej cytadeli rozpoczęła się walka. Gryfy a Szczury. Oczywiście
nie było przy tym obecne wszystkie siły, a zaledwie garstka. Rycerze Ocariana
bronili go, kiedy ten cofał się wraz ze swoją żoną w stronę królewskiej Sali.
Brzdęki metalowych broni odbijał się echem pomiędzy pustymi korytarzami
cytadeli. Szczur miał szczęście, znalazł się tuż przed drzwiami, kiedy to jakiś
rycerz wypadł przed szereg i cięciem przeciął mu nogę. Prawie natychmiast
został przebity mieczem, pomiędzy fałdami zbroi. Wtedy, na szczęście malejącej
grupie szczurów pojawili się królewscy gwardziści, którzy otoczyli Gryfy. Król
natychmiast zerwał się z tronu i podbiegł do rannego chłopca.
- Ściąć te Gryfy! – rozkazał zerkając na grupę dwudziestu rycerzy. – Nikt nie będzie naruszał mi porządku w moim domu! – dodał.
Rycerze szczura i królewscy gwardziści posłusznie wykonali rozkaz. Lecz nie było im łatwo, zabijając broniących się przyjaciół.
- Lurdzie! – warknął król, a ten poderwał się przerażony. – Poślij wojskowych i gońców. Airen ma się tutaj pokazać jeszcze dzisiaj!
- Ale ojcze!
- Jestem twoim królem! Nie zapominaj tego!
- Tak… królu… - skomentował i wybiegł z Sali.
- Ściąć te Gryfy! – rozkazał zerkając na grupę dwudziestu rycerzy. – Nikt nie będzie naruszał mi porządku w moim domu! – dodał.
Rycerze szczura i królewscy gwardziści posłusznie wykonali rozkaz. Lecz nie było im łatwo, zabijając broniących się przyjaciół.
- Lurdzie! – warknął król, a ten poderwał się przerażony. – Poślij wojskowych i gońców. Airen ma się tutaj pokazać jeszcze dzisiaj!
- Ale ojcze!
- Jestem twoim królem! Nie zapominaj tego!
- Tak… królu… - skomentował i wybiegł z Sali.
W tym
samym czasie Airen już wsiadał na konia, wraz z dziesięcioma wiernymi
strzelcami. Gdy naglę ktoś staną na wieży i zaczął bić na alarm. Chłopak nie
miał dużo czasu na przemyślenie tego, czym prędzej ruszył, a za nim jego
ludzie. Brama już się zamykała kiedy przejechał, lecz niestety. Z jego
dziesięciu towarzyszy zostało tylko czterech. Reszta została uwięziona w
cytadeli dziadka Airena.
- Panie, co chcesz teraz zrobić? – zapytał łysy strzelec. Obecni zawsze nazywali go strzałą, gdyż nigdy nie chybiał.
- Niedaleko jest posterunek Gryfów. Zabierzemy stamtąd ludzi i sprzęt. Sami zabijemy Nazira!
- Będzie nas raptem dwudziestu! – skomentował Szrama. Nazwany tak przez bliznę na twarzy, wielkości pół ręki.
- Damy radę! – odpowiedział Airen, nie spostrzegając że królewscy łucznicy, ubrani w metalowe, owalne hełmy, wyglądające jak kapelusze stanęli na murach. Podpalone strzały lądowały tuż obok jeźdźców. I zanim ktoś cokolwiek powiedział, jeden z pocisków postrzelił strzelca Airena, który po chwili zajął się ogniem i spadł z konia. Nie było dla niego ratunku.
- Panie! – krzyknął Szrama. – Ślepy nie żyje! – przydomek od tego, że nie rozróżniał czerwonego z zielonym. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Po prostu, tak miał.
- Naprzód! – skomentował to tylko Airen, uciekając według swojego planu.
- Panie, co chcesz teraz zrobić? – zapytał łysy strzelec. Obecni zawsze nazywali go strzałą, gdyż nigdy nie chybiał.
- Niedaleko jest posterunek Gryfów. Zabierzemy stamtąd ludzi i sprzęt. Sami zabijemy Nazira!
- Będzie nas raptem dwudziestu! – skomentował Szrama. Nazwany tak przez bliznę na twarzy, wielkości pół ręki.
- Damy radę! – odpowiedział Airen, nie spostrzegając że królewscy łucznicy, ubrani w metalowe, owalne hełmy, wyglądające jak kapelusze stanęli na murach. Podpalone strzały lądowały tuż obok jeźdźców. I zanim ktoś cokolwiek powiedział, jeden z pocisków postrzelił strzelca Airena, który po chwili zajął się ogniem i spadł z konia. Nie było dla niego ratunku.
- Panie! – krzyknął Szrama. – Ślepy nie żyje! – przydomek od tego, że nie rozróżniał czerwonego z zielonym. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Po prostu, tak miał.
- Naprzód! – skomentował to tylko Airen, uciekając według swojego planu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz