Strony

Opowiadania :3

niedziela, 24 sierpnia 2014

"Gapisz mi się na majtki?" Rozdział III

Rozdział III Hetman na lodach.

                Sobota, godzina jedenasta. Do prawie pustego domu Kwiatkowskich, ktoś usilnie wydzwania domofonem. Kamil, jako jedyna osoba która aktualnie tam przebywała w budynku, otworzył drzwi. Nie mógł uwierzyć kogo zobaczył. Przy furtce stał jego chłopak. Czarnowłosy osiemnastolatek powitał Kamila serdecznym uśmiechem.
            - Kamil. Cześć, wpuścisz mnie?
            - Jasne Adaś. Miałeś wyjechać do babci.
Obydwaj weszli do domu, czarnowłosy zdjął obuwie i usiadł na kanapie w salonie, a tuż obok niego Kamil. Adam objął go ręką.
            - No miałem, ale nie pojechałem. O, zobacz co mam. – zza placów wyjął karton z czekoladkami, napis wskazywał że są one z nadzieniem wiśniowym.
            - To dla mnie? – zapytał lekko się rumieniąc.
            - Nie, dla tego idioty za tobą.
            - Dzięki Adaś, pamiętałeś że to moje ulubione! – Kamil rzucił się na Adama i wtulił się z całej siły w niego. Czarnowłosy odwzajemnił uścisk i pogłaskał chłopaka po włosach.
            - Coś cię gryzie? – zapytał po chwili głaskania, co dla blondyna było bardzo przyjemne.
            - Moja siostra spotyka się z takim fagasem z mojej klasy, no i…
            - Nie podoba ci się to?
            - Oczywiście! Wczoraj go dopiero poznała i… i…
            - I ty też? – dokończył za niego.
            - Tak, i ja też…
            - Nie martw się. – Czarnowłosy chwycił podbródek Kamila i podniósł go do góry. – Moi kumple się nim zajmą, a ja musze się zająć… tobą. – po tych słowach złączył swoje wargi z ustami swojego chłopaka.
            Kilka godzin później Wolfram bez słowa do siostry wyszedł na spotkanie z Olą. Wybrali się razem na aleje pokoju. Aleksandra miała na sobie białą, jednoczęściową sukienkę, nie miała makijażu, tym bardziej nie było widać biustonosza, a na nogach miała równie białe baleriny, w kilku słowach „biała dama”. Przywitała się pocałunkiem w policzek i razem przeszli przez park aż dotarli do piekarni. Mimo iż powinni tam sprzedawać chleb, można było tam dostać lody, więc kupili sobie po gałce. Blondyn zakupił czekoladową gałkę, a jego partnerka waniliową. Usiedli przed budynkiem i rozkoszowali się rozmową i zimnym deserem.
            - Więc lubisz czekoladę? – zapytała z uśmiechem.
            - Wiesz lubię słodkie, jedzenie i dziewczyny.
Dziewczyna słysząc te słowa zarumieniła się zakłopotana.
            - A mnie lubisz?
            - Powiedziałem przed chwilą. – po tych słowach dziewczyna kompletnie stałą się czerwona, a Wolf uśmiechnął się znacząco.
            Gdy nagle do stolika podeszło czterech typów spod czarnej gwiazdy. Ola i Wolfram od razu wstali i wspólnie krzyknęli.
            - To on! – po czym spojrzeli na siebie. – Znasz go? – znowu powiedzieli razem.
            - Hetman. – powiedział blondyn.
            - Kochaś mojego brata… - dodała Aleksandra.
            - Kamil jest gejem?
            - Tak…
            - Cisza! – Adam krzyknął, uderzając pięścią w stół. – Masz się z nią nie spotykać!
            - Bo co?!
Po jego wulgarnym pytaniu trzech łysych mężczyzn wyciągnęło pałki teleskopowe wymierzając je w stronę blondyna.
            - Bo wpierdol!
Wolfram uśmiechnął się i szybkim ruchem uderzył jednego z ludzi Hetmana w twarz, tym samym powalając go na ziemie.
            - Uciekaj! – krzyknął do białej damy, która zaczęła krzyczeć ze strachu. Wysłuchała tego co jej kazał blondyn i zaczęła uciekać. Mniej szczęścia miał Wolfram, ponieważ tuż po tym jak dziewczyna zniknęła za rogiem budynków, on został atakowany. Jeden cios w rękę spowodował syknięcie z bólu, drugi w żebra. Blondyn splunął krwią na twarz jednego z oprawców. Zaczęły się kolejne ciosy, brzuch, ręka, głowa. Po tym ostatnim szarooki padł na ziemie omdlały, lecz jego kaci nie przestawali go bić.
            Ola miała niewiarygodne szczęście, uciekając wpadła na patrol policji. Złapała jednego z policjantów za rękę i krzycząc o tym że jej chłopaka biją ciągnęła go w stronę piekarni. Po chwili dotarli do celu, a stróże prawa zakuli hetmana i jego ludzi. Aleksandra z płaczem podniosła zakrwawionego blondyna.
            - Wolf, proszę, otwórz oczy i powiedz że nic ci nie jest.
            - Proszę się odsunąć. – powiedział jeden z funkcjonariuszy.
            - Nie! Wolf! Obudź się! Reanimacja szybko!
            - On nie umarł! – policjant z trudnością odciągnął dziewczynę od zemdlałego blondyna.
            Gdzie ja… jestem? Łóżko? Białe ściany… to nie mój pokój… ała, ciężko mi oddychać… nie mogę się ruszać… ból… bandaże? Tak, pobili mnie! Co z Olą!? Uciekła. Ból… - takie myśli przelatywały Wolframowi przez głowę. Udało mu się delikatnie podnieść, tak by zobaczyć kalendarz naprzeciw łóżka.
            - Piąty września! – krzyknął tak głośno, że do środka wbiegła zaalarmowana pielęgniarka.
            - Co się stało?
            - Gdzie ja jestem?
            - W szpitalu…
            - Ale jak to… co z Olą?
            - Tą blondynką co z tobą przyjechała?
            - Tak… chyba tak…
            - Siedziała tu dwa dni bez przerwy. Dopiero w poniedziałek udało nam się ją odesłać do domu. Cały czas siedziała obok ciebie po operacji…
            - Operacji? – przerwał jej.
            - Ma pan złamane dwa żebra i prawą rękę. Miał pan wstrząs mózgu i lekki krwotok wewnętrzny. Był pan w śpiączce.
            - Czy może pani dla mnie coś zrobić?
            - Oczywiście.
            - Zadzwoniła by pani do mojej siostry?
            - Pana siostra była już nie raz informowana o pana stanie. Ale nie przyszła…
            - Aha… dziękuje

            Wolfram teraz najchętniej zwinąłby się w kłębek i zacząłby płakać, nie mógłby, był w szpitalu, miejscu publicznym, a co jeśli by ktoś go zobaczył w takim stanie . Musiał się wziąć w garść, choć i tak najbardziej marzył o tym by przytulić do siostry. Nawet nie wiedząc o tym, jedna samotna łza spłynęła mu po policzku.
            - Wolf, ty płaczesz? – zadał pytanie głos dziewczyny stojącej w drzwiach. Blondyn doskonale pamiętał ten delikatny głosik. Należał on do zielonookiej blondynki o rysach twarzy takich, że nie jeden mężczyzna oszalałby z miłości do niej, oraz piersi wielkości średniego jabłka. To była Alicja, ukochana kuzynka Wolframa, z tego samego rocznika.
            - Alicja, co ty tu robisz?
            - Słyszałam o twojej bójce.
            - No wiesz…
            - Jakim idiotą trzeba być, by samemu rzucić się na czterech gości!?
            - Alicja no…
Na siedzącego chłopaka, całego w bandażach, rzuciła się zielonooka dziewczyna i mocno przytuliła kuzyna, który jęknął z bólu.
            - Przepraszam… - wyszeptała mu do ucha.
            - Ja też…
Alicja szybko odskoczyła od łóżka i jakby celowo podeszła do okna i wypięła się tak, by ukazać to, co było pod krótką spódnicą. A mianowicie mocno czerwone majtki, co lekko zakrywały pośladki. Blondynka odwróciła się i uśmiechnęła się znacząco.
            - Gapisz mi się na majtki?

2 komentarze:

  1. Jej, fajnie by było, gdyby ktoś mnie czytał ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. "Aleksandra miała na sobie białą, jednoczęściową sukienkę, nie miała makijażu, tym bardziej nie było widać biustonosza, a na nogach miała równie białe baleriny, w kilku słowach „biała dama”. Szkoda, że tylko w kilku, nie bój się opisów :D

    OdpowiedzUsuń