Strony

Opowiadania :3

poniedziałek, 2 lutego 2015

"Wojna Rodzin" Rozdział XIV


Rozdział XIV
„Dziwne… spotkania…”

Hejo, wybaczcie że rozdział krótszy, ale pracuje przy okazji nad zwierciadłem kruka. Strasznie mnie wciągają oby dwa projekty :3  Lubicie mojego facebooka?

         Łyżeczka odbiła się echem od jednego z przewróconych krzeseł. Airen wciąż wrzeszczał nad straconym okiem, czując ogromny ból zwijał się w stanie zbliżonej agonii. W tym samym momencie, do Sali wszedł Ocarian. Zielonowłosy natychmiast kazał wyjść Aronowi wraz z Airenem, i już po chwili byli sami. Gryf musiał być dosłownie ciągnięty do innego wyjścia. Wąż z niedowierzaniem zrobił kilka kroków w stronę przyjaciela, który twarz miał nie bardziej zdziwioną co on sam.
         - Nazir…? – zaczął tak płaczliwym i cichym tonem, jakiego nikt wcześniej nie słyszał. – Nazir… - powtórzył robiąc krok do przodu.
         - Nie spodziewałem się ciebie… - przyznał dość szczerze. – Szczerze nie spodziewałem się ciebie zobaczyć do końca mojego życia… - Ocarian wtulił się w zielonowłosego, który wpierw zdezorientowany nic nie zrobił. Dopiero po chwili go odepchnął i spoliczkował. – bo czekałem na śmierć! Tą samą na którą mnie skazałeś wraz z Gryfami!
Ocarian złapał się za swój policzek i padł na kolana. Zaczął płakać.
         - Ja… ja nie chciałem…
         - Nie chciałeś! To czemu mnie zdradziłeś!
         - Byłem pijany… - kompletnie zapłakany
         - Pijany…? – zapytał tak sarkastycznie jak potrafił. – I co! Może jeszcze zrobiłeś komuś dziecko!?
Blondyn odwrócił głowę z lekkim rumieńcem.
         - T…tak… - odpowiedział. Zielonowłosy kompletnie zaniemówił. Spojrzał z niedowierzaniem na dawnego przyjaciela.
         - Spodziewasz się dziecka…?
         - Co więcej, ożeniłem się… ale nie przyszedłem tu dlatego.
         - To czemu!? – wąż ścisnął jego policzki, podnosząc go w górę. Po chwili go puścił i usiadł, wskazując mu miejsce ręką. Blondyn skrzywił się, ale usiadł.
         - Airen chciał wydać na ciebie wyrok śmierci. Jego ludzie przecięli mi nogę. – Nazir jak tak pomyślał, to rzeczywiście wydawało mu się że ten kuleje. – Gonie go od cytadeli, z królewskim nakazem. Chciałem tym razem cię obronić… jak to ty zawsze robiłeś ze mną – ostatnie zdanie dodał ciszej.
         - Jak widzisz… - Nazir przytulił gnijącego trupa obok. - … radze sobie świetnie, i bez ciebie. Airen nic mi nie zrobi, to co tu jeszcze robisz?
         - Ja… chce żebyś mi przebaczył! – krzyknął, na co jego rozmówca się zaśmiał.
         - „Chcesz” – mocno zaakcentował wyraz – I to jeszcze czego.
         - Zawsze mnie broniłeś… zawsze przy mnie byłeś… choćby nie wiem co… a teraz…? Nazir, co się z tobą dzieje!? – znów przemawiał przez grube warstwy łez.
         - Co ze MNĄ się dzieje?! Miewam się świetnie. Oprócz tego że ktoś, kto był mi bliski jak brat mnie zdradził! Więc powiedz mi jak mam się czuć! – to co zrobił teraz Nazir było czymś dziwnym nie tylko dla niego, ale pewnie i dla każdej osoby która by teraz stała obok nich. Nazir płakał. Sam z niedowierzaniem dotknął swojego mokrego policzka. Podszedł do Ocariana i wtulił jego głowę w swoją pierś, łkając tuż nad nim. Blondyn wtulił się w Nazira robiąc dokładnie to samo co on. 

         W cytadeli królewskiej, każdego szlachcica pilnowało kilku strażników. Wszyscy byli zdenerwowani. Nie dość że przed chwilą walkę prowadziły Gryfy ze Szczurami, to jeszcze rozniosła się wieść o śmierci Lurda. Aria w obawie o potomka, wraz z kilkoma gwardzistami. Starała się uspokoić, siedząc na (przystosowanych pod tyłek Ocariana) krzesłach. Starała się wyciszyć, zaczytując się w kolejną książkę, jaką przyniesiono dla niej z królewskich zbiorów. Nie były to jakieś książki wojenne, polityczne ani strategiczne, lecz normalne nowele. Zdarzało się jej jeszcze pośmiać, mimo zmartwienia o męża. Do pokoju, praktycznie bez pukania wszedł król, nie był wesoły jak zwykle. Usiadł naprzeciwko dziewczyny, po czym zgiął się w pół i zaczął płakać. Aria natychmiast wstała i przytuliła go z całych sił, Mogła się tylko domyślać jakie to uczucie stracić syna.
         - Królu, będzie dobrze…
         - Wierze w to, chce wierzyć… ale coraz bardziej wątpię.
         - Ocarian wróci… z Airenem. To wciąż mości króla wnuk. Jemu też trzeba będzie powiedzieć co się stało… - Kanir nie odpowiedział. – Ja też jestem zrozpaczona… ale walczę z tym. Zastanawiam się cały czas dlaczego Gothar to zrobił… królu, niech król idzie do wnuczki… zapewne jest tak samo poruszona utratą ojca, co król syna…
Siwy staruszek posłał jej dziękczynny uśmiech, po czym wyszedł z pokoju. Ruszył za radą Arii. Stracił syna, przedwcześnie i to jeszcze nie w uczciwej walce, ale wciąż ma wnuki. To było jego jedyne oparcie teraz…

         Zaledwie godzinę później rozeszły się po cytadeli trąby, sygnalizujące powrót jednostek. Aria zerwała się z krzesła. Miała cichą nadzieje, że to jej mąż wraca. Spojrzała przez okno, ale zobaczyła tylko około pięćdziesięciu konnych z jej nabytym herbem Szczura, gdzieś koło dwudziestu związanych piechurów i ku jej zdziwieniu, na jednym koniu było dwóch dwunastoletnich chłopców, a za nimi wóz z jakimś grubszym mężczyzną. Nigdzie nie widziała Ocariana.
         Kanir wyszedł na przywitanie kawalerii. Jeden z rycerzy Szczura zeskoczył z konia i skłonił się przed obliczem króla. Ten obejrzał całą karawanę i spojrzała na mężczyznę w pełnej, płytowej zbroi.
         - Gdzie twój pan, i reszta wojska?
         - Mój pan wraz połową chorągwi wyruszyła za Anirem. My z jego rozkazem przywieźliśmy wszystkich pojmanych w mennicy.
         - No właśnie, co tam się działo? Gdzie jest Julin!
         - Tutaj bracie… - wyszedł przed szereg związanych ludzi. Popatrzył na zbrojnych pełnym nienawiści wzrokiem. – Ci ludzie mnie aresztowali!
         - Co to ma znaczyć!? – oburzył się król, ale rycerz od razu go uspokoił. – Julin de Colo, przyjął łapówkę z rąk Artura de Volpe w imieniu Nazira… - odetchnął i zdjął hełm ukazując swoje spokojne lice. – Celem łapówki było przejęcie mennicy, jeszcze nie wiemy w jakim celu…
         - Co to ma znaczyć! – odwrócił się w stronę brata. – Straże do lochu z nim! A reszta? – zwrócił się znów do zbrojnego.
         - To są ludzie Airena i Artura de Volpe. Oraz postronny Michał z herbu Knura i Harp, dawny giermek Wilka.
         - Dobrze… a gdzie ten cały Artur?
         - Ocarian kazał go zabić. Jego zwłoki przywieźliśmy wraz z ojcem pana Michała.
Król zdziwił się, ale próbował tego nie okazywać. Podszedł do chłopców i przyjrzał im się. Na widok giermka zrobiło mu się żal tamtej rodziny, ale gdy jego tęczówki zastygły na Michale, coś go ukuło. Gdzieś widział podobnych do niego, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Westchnął rozżalony.
         - Rycerze, możecie się rozejść. Gwardia! Ludzi Artura wysłać do lochów, dowiedzieć się wszystkiego. A Gryfy puścić. One raczej nikomu nie winne… raczej… - powtórzył pod nosem i złapał chłopców za plecy, lekko ich popychając.

2 komentarze:

  1. Lekki pisarzu! Muszę powiedzieć, że masz prawdziwy potencjał. Brakuje mi tu tylko wyjustowanego tekstu. No i radzę nieco poczytać o zapisie dialogów.
    Ale podoba mi się pomysł. Dlaczego wieje tu pustką? Gdzie fani?
    Ech, ech, ech.
    Jak idzie praca nad nowym projektem? Ja właśnie zacząłem zabawę z blogspotem. Na całe szczęście nie jestem zielony - znajoma była na tyle "miła", by godzinami rozprawiać o tym jakże skomplikowanym świecie. "Zwierciadło Kruka" brzmi naprawdę sympatycznie i ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popsuty kranie, właśnie sam bym chciał wiedzieć czemu tu takie pustki. Brakuje mi fanów, ale mam nadzieje że to się zmieni. Dziękuje za miłe słowa.

      All~

      Usuń