Strony

Opowiadania :3

środa, 31 grudnia 2014

"Gapisz mi się na majtki?" Rozdział VII



Rozdział VII: Opowiastki Ojca
Wybaczcie że rozdziały są takie krótkie, zajmują góra 2 strony a4 ale to jest jedyny warunek bym to pisał. Mam nadzieje że nie będzie to nikomu przeszkadzać, uznajcie to jako takie… odcinki mody na sukces, dzięki czemu pociągnę to wszystko do przodu ;)
      
   - Jak… jak to? – zapytała zdziwiona Alicja. – Jak to nie jesteśmy spokrewnieni?
         - Długa historia…
         - Opowiedz… - zażądał Wolfram.
         - Dobra… dobra… to było tak:
Szósty czerwca, tysiąc dziewięćset czterdziesty czwarty. Plaża Normandii. Twój dziadek wraz z aliantami ruszył na niemieckich okupantów Francji. Barki płyną wszędzie trupy! Strzały! Moja noga! DOSTAŁEM! Bum bum, samoloty lecą i strzelają tratatatatatatatatatata i bomby w dół wziuuuuuuu i bum o barkę, rozrzucając wszędzie palące się zwłoki. Dziadek złapał czyjąś głowę. Karabiny maszynowe trututututututu i wszystko przelatuje tak obok ziu ziu ziu. No i barka się otwiera i Szarża! AAAA! Za wolność! Zabić Hitlera! Bum! BUM! MINA! Ratatatata! Pif Paf Pif Paf! Wszyscy nie żyją a Niemcy wygrali wojnę…
         - Tato… dziadek podczas DDay miał dwa lat… - powiedział poirytowany Wolfram.
         - A no tak… wybacz. – uśmiechnął się ojciec. – Dobra naprawdę to było tak… Rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty trzeci. Koniec stanu wojennego. Wasz dziadek, wówczas trzydziesto letni….
         - Czterdziesto pięcio letni… - poprawiła go Alicja.
         - Dziękuje, więc wasz dziadek, gdy ja już miałem rok, poznał pewną przemiłą panią. Mieszkała w tym samym bloku, ale jej mąż zginą podczas demonstracji w stoczni. Wówczas mieszkaliśmy w Gdańsku.
         - Mama mówiła że na Śląsku…
         - No dobra, jej mąż był górnikiem. Co Nie zmienia faktu że nie żyje. Dobra, chcecie coś jeszcze dodać? Nie? To kontynuuje. Więc okazało się że ta przemiła pani jest w ciąży, ale nie miało możliwości opieki nad dzieckiem. Więc pewnej zimowej nocy, podrzuciła nowo narodzonego wujka Stefana pod drzwi mieszkania dziadka i babci i już nigdy się nie pojawiła. Wujek Stefan, czyli twój tata Alicjo, nie jest moim rodzonym bratem, więc wy nie jesteście rodzonym kuzynostwem…
         - Ile prawdy jest w tym co powiedziałeś? – głos Wolframa lekko zadrżał, ale chciał się upewnić.
         - Nie wiem, ale prawdą jest że Stefan nie jest moim bratem. – odpowiedział ojciec. – A teraz wybaczcie, idę zrobić obiad!
         - Okej… - „kuzynostwo” spojrzało sobie w oczy. Raczej nie mogli uwierzyć że nie są spokrewnieni. I dowiadują się tego dopiero teraz, po szesnastu latach?
         - To… to… - zaczęła Alicja.
         - Dziwne? – dokończył blondyn.
         - Tak… i to bardzo…
         - Dokładnie…

- Co teraz będzie? – zapytała wpatrując się w Wolframa, który z takim samym wyrazem twarzy wgapiał się w nią.
         - Nie mam pojęcia… ale lepiej się opanujmy… - mówił niezbyt zadowolony. – żeby nie zrobić nic… głupiego…
         - Chyba… chyba masz racje…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz