Strony

Opowiadania :3

czwartek, 16 stycznia 2014

"Złodziej też ma prawo się zakochać" Rozdział 9

Mija miesiąc, od kiedy Ewan został pojmany. Cały ten czas siedział w lochu, o chlebie i wodzie. Mógł tylko spojrzeć przez małe okno z kratami, na niebo.
            - I tak się cieszę że, że jej to powiedziałem. – uśmiechał się, co denerwowało strażników.
W końcu nadszedł dzień egzekucji. Do lochów przyszła umięśniona postać, z założonym czarnym kapturem, wraz z dwoma rycerzami.
            - To jest twój kat. – zaśmiał się jeden.
            - Liczę na udaną współpracę. – odezwała się umięśniona postać.
Ewan również się uśmiechnął
            - Ja też na to liczę, ale to będzie krótka znajomość…
Strażnicy wraz z katem zaczęli się śmiać.
            - Widać że i tobie humor dopisuje, nawet na scenie śmierci.
            - Trzeba być optymistą. – wyszeptał.
Rycerzy zabrali Ewana i zaprowadzili go do szubienicy. Na placu powieszeń zebrało się wielu ludzi. Głównie tych którzy kiedykolwiek zostali okradzeni, krzyczących na blondyna. Ewan rozejrzał się, na jednym z balkonów stał Francis wraz z Gubernatorem, więc gdzieś powinna być Ortensia. Blondyn ostatni raz spojrzał na ludzi przed nim, dostrzegł grupę aktorów.
Uśmiechając się zamkną oczy, a za sobą usłyszał znajomy głos mówiący
            - Czekajcie chce coś zrobić.
Blondyn otworzył oczy i zobaczył Edwarda, osobistego rycerza Ostensi, który nachylił się nad uchem herszta.
            - Ostensia jest w tym budynku, szykuj się…
Rycerz wyją miecz i przeciął sznury na rękach i nogach skazańca, wręczając mu drugi miecz. Aktorzy zrzucili maski i wyjęli broń. Rozpoczęła się walka pomiędzy kilkunastoma złodziejami i królewskimi rycerzami.

Panika wśród zebranych pomagała złodziejom. Rycerze próbując dojść do wroga ginęli, padali na ziemię od ciosów zadawanych z za pleców. Kat swoim toporem próbował trafić Ewana, który skakał po platformie jak tancerz na scenie. Gdy wbił swoją katowską broń w platformę, blondyn bez większych problemów wskoczył na nią i przebił gardło umięśnionego mężczyzny. Gdy padł na ziemie nastała cisza, strażnicy leżeli martwi bądź ranni. Na placu zostali jedynie złodzieje, Ewan staną przed nimi i krzyknął
            - Jak już tutaj dotarliśmy to ruszajmy na Francisa!
A podlegli mu wojownicy wykrzyczeli radośnie, jednym tonem
            - Na Francisa! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz